Mój wymarzony Jezus. XXII Niedziela Zwykła 2017 r.

             Dzieci robią często tak, szczególnie jak coś nabroją, że zamykają oczy i mówią, że ich nie ma. Że problem nie istnieje. Są dziećmi, więc łatwo im zakłamać dla swojego dobra rzeczywistość. Niestety nie tylko im się to zdarza, ale i nam nie-dzieciom i to w dziedzinie naszego życia z Bogiem.

            Zobaczmy jak wygląda nasza modlitwa. Nasze myślenie o sobie w relacjach z Jezusem. Najczęściej jest On środkiem do naszych celów. Ciągle myślimy i modlimy się, żebyśmy byli szczęśliwi, zdrowi, mieli pełną rodzinę, chłopaka – dziewczynę, męża – żonę, pracę, zdany egzamin itd., itp. I jedna najważniejsza i przewodnia myśl: Jezu, zero problemów! Na pocieszenie napiszę, że św. Piotr myślał identycznie. Niedawno wyznał Jezusa jako Mesjasza – Syna Bożego. Ale jak dowiedział się, że to nie sprawi mu szczęśliwego życia, to w dzisiejszej Ewangelii zaczął protestować. Jego Jezus ma ciągle wygrywać, robić cuda i być oklaskiwanym przez tysięczne tłumy. To fajne, bo duża część tego blasku spadnie na niego, Piotra. Przecież jest pierwszym apostołem. No i w ogóle zapewni mu świetne życie. A tu słyszy, że Pan ma cierpieć haniebną śmierć, której wszyscy się boją i gardzą. Nie!!! A u Ciebie, gdy Ci nie wychodzi twoje wymarzone życie, po jakimś czasie co mówisz wprost lub nie wprost Jezusowi? Czy nie podobnie?

           Dziś Jezus uczy nas i św. Piotra, że bycie uczniem to nie załatwianie swoich spraw i sobie szczęśliwego życia Jezusem. To przyjęcie wszystkich problemów, które są i będą; Jego planów w stosunku do mnie. Bo wiem, że niosę i poniosę swój krzyż z Nim i dlatego to nie będzie dla mnie ponad siły i tragiczne. To zaufanie Panu, że jeśli są trudności, to są potrzebne. A krzyż prowadzi zawsze do wygranej i zmartwychwstania.

          Właśnie przed chwilą ktoś napisał do mnie sms: Dlaczego Jezus w taki mocny sposób zwraca się do Piotra? „Zejdź mi z oczu szatanie.” Dlatego, że takie myślenie o załatwianiu sobie Jezusem tylko szczęścia w życiu jest zakłamywaniem rzeczywistości. Jest jak zamykanie oczu i udawanie, że nas nie ma. Że rzeczywistość czasem trudnego życia nie istnieje. To diabelskie unikanie zbawiennego krzyża, uciekanie od niego. Mówienia, że ja muszę mieć tylko szczęśliwe dni. Jasne, fajna perspektywa, ale nie do osiągnięcia. „Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł?”. Zawsze jest tak, że kiedy „łapiesz króliczka” ułudy ciągłego szczęścia, kiedy Bóg Ci nie pomaga na sposób jak sobie wymyślisz, uciekasz się najpierw do negacji Jego, a później do grzesznych rozwiązań. Jeśli On mi nie pomaga, to pomoże mi grzech, czyli szatan ze swoimi „rozwiązaniami”. Dlatego zejdź mi z oczu szatanie.

         Nie pędźmy za ułudą, kłamstwem. Tylko z podniesionym czołem idźmy za Jezusem w świat naszych radości, ale też i problemów. Przy nim tak naprawdę one stają się bardzo malutkie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *