Boże Biznesy XXXIII Niedziele Zwykła 2017 r.

„Odrzekł mu pan jego: Sługo zły i gnuśny! Wiedziałeś, że chcę żąć tam, gdzie nie posiałem, i zbierać tam, gdziem nie rozsypał. Powinieneś więc był oddać moje pieniądze bankierom, a ja po powrocie byłbym z zyskiem odebrał swoją własność”.

            Powinniśmy zajmować się w naszym życiu maksymalizmami, czyli chcieć pomnażać jak najwięcej talentów, ciesząc się z tego w jak Wielkiej grze. Ale dziś rozważając to Słowo chcę pochylić się nad czymś zupełnie odwrotnym, a mianowicie nad minimalnymi wymaganiami, by osiągnąć zbawienie. Zgadzam się, że trzeba walczyć o największe, bo jest to zwyczajnie fajne. Zawsze gdy dużo pomnażamy, to wiele też zyskujemy, przy okazji również dla siebie – nawet w tym życiu. Minimalizm zaś pokaże nam jak niedużo trzeba, żeby być dobrze rozliczonym. Przez to też objawia nam się jak niezwykle mocno kocha nas Ojciec Niebieski.

            Cytat, który przytoczyłem na początku mocno mnie poruszył. Przecież trzeba było tak mało zrobić. Wystarczyło pokonać drogę do banku i tam wpłacić pieniądze na dochodowe konto. Dalej pomnażaniem zajęliby się już bankierzy. Tak mało. Myślę, że tak też może być z naszym chrześcijaństwem. Tak niewiele. Chcieć spotkać kochającego Boga. Wsłuchać się w Słowo Boże. Zjednoczyć się z Wszechmocnym w Eucharystii. Tak niewiele. Tyle samo wysiłku co, niestety, niewykonana droga do bankiera. Jeśli jednak już przejdziesz tę drogę, nie przejmuj się, że pozostaniesz na najniższym poziomie minimalizmu. Ojciec Niebieski jest zachłanny w chęci dawania, w tym, byśmy byli najszczęśliwsi. Wciągnie nas w wir coraz większych Boskich biznesów. Będziemy chcieli mieć i obracać coraz większymi „pieniędzmi”, a On będzie nam dawał coraz więcej niebieskich talentów. To będzie nam wychodzić i będziemy chcieć więcej i więcej…. Ale na początku jest przynajmniej „droga do bankiera”, którą musimy chcieć przejść.

Potrzeba tak niedużo. Dziś obchodzimy I Światowy Dzień Ubogich ogłoszony przez papieża Franciszka. Myślę, że każdemu zdarza się pomagać materialnie ludziom biednym. Ale czy robisz niezbędne minimum wtedy, gdy chodzi o relacje międzyludzkie? Zwykła rozmowa, pytanie jak to się stało, że jest bieda, co cierpi, gdzie śpi, chwila bycia razem z nim – dla nas powinno być to minimum. Tak mało to kosztuje – „droga do bankiera”. Dla ubogich jest to niesamowicie ważne. Ból ubóstwa w większości przypadków to ból pewnego odcięcia od reszty społeczeństwa, które nie musi walczyć w taki sposób o przetrwanie. Myślę, że to jest niezbędne także nam, żebyśmy inaczej spojrzeli na biednych. Nie jak na niepotrzebny widok naszych ulic czy tylko skarbonki dla „łaskawej” jałmużny, ale jak na cierpiących braci i siostry. Czy Jezus nie kazał nam takich kochać? Czy nie w takich osobach szczególnie jest widoczny Jego obraz?

Niesamowity człowiek, bardzo utalentowany artysta hip hopowy, a przede wszystkim wielki świadek Ewangelii – Tau zrobił projekt, w którym przez jakiś czas żył z bezdomnymi na ulicy. Tak powstała piosenka „Dawca”. Zachęcam do zajrzenia na Youtube’a. Robi niesamowite wrażenie. Człowiek ma wyrzuty sumienia, że długo źle myślał o tych ludziach. Powiem szczerze – sam się tego uczę. Przy wejściu schodami z przystanku na Stare Miasto w Warszawie stoi młody, oparty o ścianę i pochylony człowiek. Mijam go zawsze, gdy biegnę do kościoła św. Anny lub żeby się z kimś spotkać przy kolumnie Zygmunta. Trzyma zapisaną tabliczkę i kubek plastikowy na pieniądze. Widać, że jest ubogi. Kilka razy spiesząc się rzucałem mu grosze nie czytając nawet zapisanej tabliczki. Myślałem tylko, że dobrze jakby nie przeznaczył tego na wódkę lub jakieś dragi. Któregoś razu zabolało mnie, że tak robię. Przecież Jezus by tak nie zrobił. On zawsze rozmawia jak kogoś obdarowuje zdrowiem lub wiarą. Następnym razem wrzuciłem pieniądze. Jak zwykle powiedział dziękuję, nie patrząc na mnie. Delikatnie powiedziałem, że mam nadzieję, że pieniądze się przydadzą na coś bardzo niezbędnego. Podniósł głowę i zaczął rozmowę ze mną. Okazało się, że jest bardzo chory. Bierze leki, które najprawdopodobniej zabiłyby go, gdyby zmieszał je z alkoholem. Pieniądze zbiera, bo musi brać te leki, ale daje też jedzenie dwóm braciom alkoholikom, kompletnie zdegenerowanym. Mówił z pewną pasją i radością, że ktoś wreszcie go zapytał i że ktokolwiek się nim interesuje. Moich kilka groszy, dzięki niewielkiej rzeczy stały się po raz pierwszy czystym miłosierdziem. Tak bardzo potrzebnym temu człowiekowi, jak również i mnie. A trzeba tak mało….

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *