III Niedziela Wielkanocna 2018 r.

                Marketing jest wszechobecny. Liczy się tylko zysk. Pokazuje się tylko dobre strony firm, rzeczy, pracowników. Ukrywa się najmniejszą wadę czy uchybienie. Produkt jest najlepszy. A ludzie tylko specjalistami.

                Przekłada się to także na nasze życie. Człowiek od zawsze nie lubi pokazywać swoich wad. Ale dziś obsesyjnie już walczy, żeby dobrze wypaść i aby nikt źle nie pomyślał. Robimy to także w stosunku do Pana Boga. Łatwo moglibyśmy pochwalić się uczestnictwem w Eucharystii, Komunią św. czy dobrą modlitwą. Ale słabości i grzechy?! O nie! Ja takich nie mam. I zastawiam swoim „ja” dostęp do swojego bagienka grzechów i słabości. Może Bóg nie zobaczy. A z czasem broniąc dostępu coraz mocniej zaczniesz sobie wmawiać, że tego szlamu nie ma. Boisz się, bo myślisz, że Bóg w swojej świętości odrzuci Cię i nie zaakceptuje.

                Dzisiejsze Słowo Boże mówi co innego. Bóg doskonale wie o Twoich słabościach. Omija Twoją dobrą stronę i jeśli tylko Mu pozwolisz pobiegnie do Twojego bagna, żeby je osuszyć uzdrawiając swoją mocą Twoje wnętrze. Mówi o tym z mocą dzisiejsze Słowo Boże. W I czytaniu św. Piotr głosząc wypomina swoim braciom Żydom najgorsze rzeczy. Mówi, że zabili swoimi rękami Syna swojego Boga. Unicestwili Go nikczemną śmiercią, opluwając Jego godność. Co więcej, woleli uwolnić mordercę Barabasza niż swojego Mesjasza. Okropność! Jednak w tym krytycznym miejscu głoszenia mówi swoiste i uzdrawiające „ALE”. Ale to nic. Bóg wie, że działaliście w nieświadomości. Przez to wypełniły się proroctwa i świat został zbawiony. Teraz, jeśli się nawrócą Bóg mimo wszystko przyjmie ich jako swoje dzieci. On chce wejść do tych najgorszych w nich rzeczy i dać im zbawienie.

                W Ewangelii Jezus koncentruje się na słabych stronach Apostołów. To je chce leczyć i uzdrawiać. W dzisiejszej Ewangelii widać jak na dłoni, że to brak wiary i zaufania. Zobacz, że Apostołowie mają już kilku realnych świadków, którzy zaświadczają o Jego powstaniu z martwych. Ostatni to uczniowie z Emaus, którzy z Jezusem jedli i rozmawiali. Mimo to, gdy pojawia się Zmartwychwstały to boją się i myślą, że to duch. Jezus widząc ten ogrom braku wiary od razu to leczy. Robi to w piękny sposób. Każe się dotknąć. A później wypowiada to ciekawe pytanie: Macie coś do jedzenia? I zaczyna jeść. Nie gani i nie wypomina. Idzie do słabości i szybko z niej wyrywa.

                Słowo ma przesłanie dla Ciebie jedno. Przed Panem Bogiem nie musisz być genialnym. Nie ukrywaj tego, co złe. Nie musisz mieć świetnego duchowego P.R. On wie doskonale jaki jesteś i kocha Cię właśnie takiego. Pierwsze co chce to żebyś przestał robić uniki i chować Twoje osobiste zło. Bo od razu chce tam wejść i wyrwać Cię z tego. Zmartwychwstały leczy od razu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *