XVII Niedziela Zwykła 2018 r.

W Ewangelii każdy szczegół jest ważny. Nie ma elementów, które są przypadkiem, które może tylko upiększają opowieść ewangeliczną. Każdy zwrot jest ważną informacją od Boga.

Kiedy czytałem po raz pierwszy tą niedzielną Ewangelię przykuło moją uwagę jedno stwierdzenie: „A zbliżało się święto żydowskie, Pascha”. Ewangelia niby określa czas cudu, a tak naprawdę przywołuje wszystkie treści, które wiążą się z tym największym świętem żydowskim.

Pascha to dla każdego żyda znak największego działania Boga pośród Izraela. To wielki dowód i obietnica, że Bóg będzie otaczał opieką swój lud. Pamiętasz tą historię ze Starego Testamentu. Jest barwna i piękna. Żydzi są niewolnikami w Egipcie i bardzo cierpią z tego powodu. Żyją w wielkim ucisku. Faraon posuwa się do tego, że zaczyna zabijać ich małe dzieci płci męskiej. Sytuacja jest beznadziejna i bez wyjścia. Lud płacze i błaga swego Boga Jahwe o ratunek. Bóg słyszy te rozpaczliwe głosy Izraela i wysłuchuje je. Wyzwolenie zaczyna powołaniem Mojżesza. Gdy nie przynoszą rezultatu pertraktacje na linii Mojżesz – faraon, Bóg zsyła swoje klątwy. Na końcu jest wielka noc. Izraelici jedzą w pośpiechu kolację a krwią baranka, którego spożywali kropią obficie drzwi swoich domów. Przechodzi Anioł Śmierci i zabija w Egipcie wszystkich pierworodnych. Wtedy faraon wypuszcza Żydów. Bóg z wielką mocą opiekuje się swoim ludem.

Dlatego dziś w Ewangelii nie przypadkiem jest, jak się wydaje, ta bardzo ważna wzmianka, że działo się to niedaleko Paschy. Bo to identyczna historia. W Ewangelii ludzie, którzy są z Jezusem są zmęczeni i bardzo głodni a dzień już się kończy. Wydaje się, że to sytuacja bez wyjścia, bo dodatkowo jeszcze nie mają za co i gdzie kupić jedzenia dla tych wszystkich ludzi. Do ówczesnych „sklepów spożywczych” czyli do zamieszkałych miejscowości jest niesamowicie daleko. Jezus, niby Hitchcock w swoich filmach, potęguje napięcie i tak już bardzo trudnej sytuacji. Wie co zrobić, ale pyta o pieniądze na zakup jedzenia. A potem pojawia się chłopiec z pięcioma chlebami i dwiema rybami. Dla ilu ludzi to starczy? Dla trzech? A jest przecież 5 tysięcy mężczyzn, nie mówiąc o kobietach i dzieciach, które z pewnością też szły za Jezusem. Jezus pogłębia poczucie sytuacji bez wyjścia. Jednak na końcu czyni wielki cud pokazując, że dla Niego nie ma sytuacji bez wyjścia. Jest w stanie zawsze uratować swój Kościół. Tak jak za czasów Wyjścia Izraela.

Przekaz dzisiejszej Ewangelii jest prosty. Nie ma sytuacji ciężkich i beznadziejnych dla Boga. On zawsze może się Tobą zaopiekować, wskazać tą właściwą drogę, a nawet uczynić cud. Tylko czy w pełni Mu zaufasz?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *