XXX Niedziela Zwykła 2018 r.

Dzisiejsze Słowo Boże przesiąknięte jest motywem czekania. Czekania nie w krótkim okresie czasu, ale latami. Myślę, że można nazwać ten stan nie czekaniem a już oczekiwaniem. Bo jak nazwać sytuację Izraelitów z pierwszego czytania? Ci ludzie po ich rozproszeniu po różnych krajach przez wrogów z utęsknieniem czekają na lepsze jutro. Są wśród nich kobiety w ciąży, niewidomi i niepełnosprawni. Ale przede wszystkim oni wszyscy są uchodźcami, którzy nie maja swojej ojczyzny.

W drugim czytaniu pokazany jest Jezus jako Syn Boży, który żył wśród ludzi i był dla ludzi. Myśląc o życiu Jezusa bardzo często nasuwa mi się myśl,  ile musiał mieć cierpliwości, żeby oczekiwać na rozpoczęcie konkretnej misji zbawienia ludzi. 30 lat oczekiwania. Do tego czasu zwyczajne ukryte życie.

W Ewangelii widzimy niewidomego spod Jerycha. Nie wiemy kiedy ten człowiek stracił wzrok. Spodziewamy się, że to są długie lata w stanie niepełnosprawności. I to takiej, która popchnęła go do nędzy. Wtedy nie było opieki społecznej, fundacji. Nikt się nim nie zajmował. On tylko czekał z dnia na dzień na to, że coś może się zmieni.

Sytuacja we wszystkich 3 czytaniach jest podobna najbardziej w tym, że oczekujący mają wielkie zaufanie do Boga. Oczekują i wierzą. Naród Wybrany,  który doczekuje się interwencji Boga, który znów pozwala im wrócić do kraju. Jezus, który ze spokojem żyje w Nazarecie, wiedząc, że Ojciec wskaże Mu odpowiedni czas wyjścia z cienia. I niewidomy, który musi wierzyć Bogu, gdyż gdy tylko usłyszał, że przechodzi Mesjasz – Syn Boży krzyczy w niebogłosy. Bo wiedział, że oto idzie ratunek. Oczekiwanie we wszystkich tych sytuacjach opłaca się. W końcu Bóg przychodzi, wybawia i zbawia.

Jak każdy dziś jesteś człowiekiem, który potrzebuje natychmiastowych wyników. Tak kształtuje naszą mentalność świat, który nas otacza. Jednak przenosimy ją także na sferę ducha. Modlimy się i oczekujemy natychmiastowych efektów od Boga. Zobacz, ile razy lekko lub mocniej gniewałeś się na Boga, czasem nawet lekko wątpiąc w Niego. Patrz na dzisiejsze czytanie. Na działanie Boga bardzo często trzeba w zaufaniu oczekiwać. To sprawa miesięcy czy lat. On na pewno rozwiąże każdą sprawę,  bo jest kochającym Ojcem. Ale daj Mu czas, pozwól Jemu działać. Myślę, że w tym uczy nas głebokiej wiary w Niego. A przecież dzięki wierze będziemy zbawieni. Uczeń Boga to człowiek oczekiwania z jasnością patrzący w przyszłość, raczej tą daleką niż bliższą.

Piszę to dlatego, że sam zaczynam przeżywać czas oczekiwania połączony z zaufaniem. W Boliwii mamy 4 miejsca, gdzie spotykamy się z ludźmi. Mimo że głoszenie Słowa Bożego i udzielanie sakramentów dzieje się dzięki misjonarzom od wielu lat to wydaje się, że oddźwięk wiary Boliwijczyków powinien być większy. W ciągu tygodnia bywa, że Eucharystia jest z udziałem naszych sióstr i jednej lub dwóch osób świeckich. W niedzielę osób też jest zbyt mało jak na dość dużą miejscowość jaką jest Bulo Bulo. W zeszłą niedzielę sprawowałem Eucharystię na boisku sportowym dla grupki dzieci. Po ludzku to trochę bez sensu. Ale patrząc na dzisiejsze Słowo wiem, że my misjonarze musimy z wiarą oczekiwać. Czyli być dalej i z tymi ludźmi. Jakie ma być rozwiązanie oczekiwania? Nie wiem i nie chcę pisać Bogu scenariuszy, bo to głupie. Może przebudzenie wiary kiedyś u większej liczby ludzi. A może mamy być dla tej grupki nielicznych. Oddaję to Panu i próbuję oczekiwać nawet latami.

XXIX Niedziela Zwykła 2018 r.

Rozważając to Słowo Boże mam w sercu uwielbienie i zachwyt jak wspaniałego i niesamowitego mamy Boga. Całość Słowa Bożego mówi, że On jest dla mnie w stanie zrobić wszystko. Jezus przychodzi nie po to, żeby być wielkim tego świata. Przychodzi na ziemię, żeby poznać życie człowieka, po to, żeby zrozumieć każdego z nas. Najlepiej mógł nas poznać przez doświadczenie cierpienia, które nosi właściwie każdy. Dlatego Jezus poniósł to cierpienie. Poznał nas dogłębnie. I przez cierpienie zbawił.

Wiem, że to, co napiszę może być dla Ciebie dziwne. Ale cierpienie, które masz (fizyczne lub duchowe) to miejsce Twojego spotkania z Bogiem. Tam odkryjesz swoją pokorę. Zrozumiesz, że nie jesteś bogiem dla siebie i dla innych. Zrozumiesz, że nie jesteś samowystarczalny. Jeśli zechcesz, zaczniesz szukać Tego, który wypełni Cię swoją mocą a cierpienie przestanie boleć. Bo przestanie być bezsensowne a obok będzie Ktoś wszechmocny.

Tak przeżywane cierpienie jest zbawcze. Widzimy dziś jak mówi nam o tym pierwsze czytanie. Kto poniesie swoje cierpienie, a ono będzie oczyszczające, wtedy dostanie wielką nagrodę. Zobaczy niegasnącą światłość – będzie zbawiony.

Pozdrawiam wszystkich z Boliwii. Słowo jest krótkie, bo ciągle jestem zmęczony po trwającej ponad dobę podróży. Ale ufam i wierzę, że zawiera prawdziwą esencję, która leczy i zbawia. Moje pierwsze wrażenia są takie, że to totalnie inny świat. Inna przyroda, pogoda, drogi, jedzenie i oczywiście ludzie. Czułem się bardzo obco. Jednak po niecałym dniu nauczyłem się jednego. Spowiadając dzieci przed pierwszą komunią i odprawiając Eucharystię poczułem się jak u siebie. Jak w domu. To Bóg jest Tym, który nas łączy i tworzy dom. I jak tu nie kochać Kościoła. Stoję naprzeciwko kogoś bardzo innego a przez Jezusa jesteśmy tak bliską rodziną.

Już niedługo więcej o Boliwii w specjalnym wpisie.

XXVIII Niedziela Zwykła 2018 r.

Zostały 3 dni do mojego wylotu do Boliwii, dlatego wpis ten będzie dosyć osobisty.

Uwielbiam ten fragment z Pisma Św. z Listu do Hebrajczyków, nasze dzisiejsze II czytanie. Słowo Boże jako miecz obosieczny, bardzo skuteczne – uderza i rozdziela dobrą Bożą tkankę naszego życia od nowotworu naszego grzechu i egoizmu. Jest mieczem obronnym przeciwko panu tego świata, którym jest diabeł. Używane z głębi serca jest bronią ofensywną, przed którą pierzcha każdy najbardziej zagorzały i czarny wróg Jezusa. Jestem facetem. osobiście kocham tą broń. To moja siła.

Piszę to, bo swego czasu Słowo Boże w wielkiej swojej mądrości i Bożym sprycie zaczęło mnie delikatnie pociągać, coraz bardziej interesować. Wczytywanie się i pytanie Boga co Ono oznacza zaczęło rodzić we mnie coraz więcej bardzo ważnych pytań. Ale pytań bieżących, dotyczących codzienności, nad którymi często się zamartwiałem. Każda Ewangelia daje tysiące ważnych myśli. Ciągle nowych. Zachwyciłem się i zakochałem. Zauważyłem, że mój zachwyt, absolutnie dzięki Ducha Św., mogę przenosić na innych głosząc homilie, konferencje, doradzając innym.

Mogę Ci dać dzisiaj przykład skuteczności aż do specyficznego, dobrego bólu miecza obosiecznego tego Słowa. 3 dni do zostawienia wszystkiego. Decyzja była już dawno, ale ciągle świdruje myśl, że pozbywam się wszystkiego. Całego dorobku mojego życia. Rzeczy materialnych i relacji z ludźmi tu. Bardzo często pięknych i bliskich. Wyzbywam się bliskości rodziny oraz również ukochanej Ojczyzny. Te myśli, dzięki działaniu diabła nurtują głowę i bolą. Słowo dziś od razu przecina więzy bólu i oczyszcza. Jezus mówi do Apostołów bardzo osobiście: „Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci lub pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym”.

Przepraszam, ale nie ma co komentować. Rana zalana bezpośrednią odpowiedzią.

Możesz, Drogi Czytelniku pomyśleć, że ten wpis jest tylko o mnie. Nie zgadzam się. Wiem, że poszukujesz wielu odpowiedzi. Szukaj ich w Słowie. Stawiaj wprost pytania, nawet o życie codziennie. Dostaniesz od razu. A miecz obosieczny z wielką mocą uzdrowi Twoje życie do końca.

XXVII Niedziela Zwykła 2018 r.

            I czytanie to bardzo ciekawy fragment z tak zwanej antropologii biblijnej. Po ludzku mówiąc jest to fragment Pisma Świętego, w którym Bóg opowiada o tym kim jesteśmy i jacy jesteśmy. W erze równouprawnienia i partnerstwa płci szokujące może być stwierdzenie, że Adam szukał pomocy dla siebie. Ewa jest tylko tą, która mu pomaga w życiu? Ma być jego kucharką, sprzątaczką?! Już oczami wyobraźni widzę niektóre moje byłe uczennice z liceum, które w tym momencie krzyczałyby z intensywnością upierdliwego budzika, który budzi o 6 rano. Pamiętaj, Drogi Słuchaczu, że Słowo Boże nie zabiera nas na szybkie frytki w MacDonaldzie, ale na wykwintną ucztę, którą trzeba smakować powoli doszukując się głębokich i zadziwiających nut smakowych. Tak! Ewa ma być pomocą! Ale nie w formie pomocy domowej. Ewa ma być pomocą, ale … pomocą w zrozumieniu siebie samego przez Adama.

            Człowiek, który nie kocha nie rozumie siebie i świata. Proszę zobaczyć na Adama w Księdze Rodzaju zanim pojawiła się Ewa. Ma wszystko od Boga, ale błąka się po raju szukając sensu i szczęścia. Jest Ewa i miłość do niej nadaje właściwego pięknego toru jego życiu. Wie kim jest i z tą świadomością, a przede wszystkim z Ewą jest niesamowicie szczęśliwy. Nauka jest jedna. Miłość jest kluczem do wszystkiego. Dla Ciebie i dla mnie. I nie chodzi tylko o relacje mąż-żona, mężczyzna-kobieta. Ja wiem, że słuchając dziś Słowa może się tak wydawać. Jednak miłość realizuje się też w przyjaźni, rodzinie. Idąc dalej w rozwoju bycia uczniem Jezusa zaczynamy obdarzać miłością praktycznie wszystkich ludzi. Mistrzostwem jest kochanie nieprzyjaciół.

            Pomyślisz, że to piękne słowa i idee a tak na prawdę ta miłość nie wychodzi nawet w małżeństwie i rodzinie. Zgadzam się, że nie wychodzi i sam znam ludzi, którzy są w bliskich relacjach a którzy chcą się przysłowiowo pozabijać. Jest to ludzka miłość. My jesteśmy powołani, namaszczeni i uzdolnieni do miłości na wzór Bożej miłości. Mówi o niej II czytanie, gdzie Słowo pokazuje, że Jezus jest w stanie zrobić wszystko dla nas. I zrobił wszystko. Potrafił zrezygnować ze swojej chwały, stał się człowiekiem i to takim zwyczajnym. I jak Słowo zaznacza poniósł ogromny ból i śmierć z miłości do nas. Tak kocha Bóg. Nie zastanawia się tylko oddaje wszystko dla Ciebie i dla mnie. Strasznie trudna miłość. Bez pytań: co z tego będę miał? Gdzie jest granica kochania? A czy ja nie mam prawa czerpać przyjemność z tej miłości? Ale On nas tak ukochał i przez sakramenty uzdalnia nas do dorastania do takiego kochania. Teraz już rozumiesz, dlaczego Jezus w taki sposób mówi w Ewangelii. Jego uczeń kocha bez granic. Wtedy nie ma rozwodów, separacji, konfliktów i śmiertelnie obrażonych.

            Ostatni akapit jest nietypowy. Jest o dziele. Swego czasu myślałem, że mało osób czyta tego bloga. Znałem 3-4, które robiły to na bieżąco. Ale zawsze myślałem, że warto jest głosić Słowo nawet dla jednej, dlatego nie ustawałem w wrzucaniu wpisów. Jednak ku mojemu zaskoczeniu coraz więcej osób przyznaje się do śledzenia i czytania bloga. Dlatego śmiem prosić o ważną rzecz każdego czytelnika. O modlitwę. Za mnie. Wylatuję do Boliwii 17 października. Nie będę zgrywał super herosa i powiem wprost, że jest ciężko duchowo pożegnać się z całym dotychczasowym życiem. Wiem, że robię to dla Jezusa i Ewangelii co jest wielką siłą. Jednak proszę o modlitwę, która teraz też jest niesamowicie ważna. Proszę o nią także dla Basi, która przyleci do nas za rok a już teraz przygotowuje się w Centrum Formacji Misyjnej. Bez niej nie byłoby bloga, bo wszystkie teksty pięknie redaguje. Nie wrzuciłbym żadnego tekstu bez jej pomocy, bo najprawdopodobniej nie dałoby się tego czytać. Za każdy nawet mały szturm do nieba otaczam Cię całym swoim sercem. Stajesz się tu w Polsce misjonarzem, który realnie pomaga i uczestniczy w dziele misyjnym Kościoła, które w swoim geniuszu Pan Bóg dla nas wymyślił.