Niedziela Świętej Rodziny 2019 r.

Dziś jest niedziela Świętej Rodziny. Słowo Boże przypomina o wartości każdego człowieka w rodzinie. Widać jest Annę która w swoim zaufaniu wyprosiła u Boga syna. Nazywa się on Samuel i odegra ważną rolę w historii Izraela. Anna od samego początku prezentuje postawę że Samuel jest darem od Boga i do niego należy. Jezus w Ewangelii mimo że jest małym chłopcem głosi że owszem żyje w rodzinie ale należy do Boga. Dziś Słowo Boże pyta Cię wprost czy traktujesz członków swojej rodziny jako dar Boży? Zazwyczaj są oni drogą twojego rozwoju jako człowieka i chrześcijanina. Czasem jest ona bardzo ciężka. Ale Bóg wtedy nie szczędzi swojej łaski.

Mali dla Małego – Nowenna przed Narodzeniem 2018 r.

Osoby, które kontaktują się ze mną ostatnio są bardzo ciekawe jak wyglądają przygotowania i Boże Narodzenie w Boliwii. Oczywiście padło też pytanie: są roraty? Niestety nie ma. Jednak w naszej parafii jest coś równie ciekawego duchowo, ale dotyczy głównie dzieci. Mamy przez 9 dni przed Bożym Narodzeniem nowennę przygotowującą dzieci do tej uroczystości. W Boliwii Boże Narodzenie należy do najmłodszych świąt. Potwierdza to też dosyć ciekawe zjawisko, że Boliwijczycy przede wszystkim chcą chrzcić dzieci właśnie w tym czasie. No tak. To trochę intuicyjne. Jezus jest mały więc jest to wydarzenie najmłodszych. 

Są trzy miejsca w naszej parafii, gdzie prowadzone są spotkania dla dzieci. Kościół parafialny, część Bulo Bulo, która nazywa się Puerto Ichilo oraz miejscowość Rio Blanco, w której znajduje się też kościół, gdzie duszpasterzujemy. Mi przypadło w udziale prowadzić nowennę właśnie w ostatniej miejscowości. Na szczęście jeździłem tam z boliwijskim małżeństwem – Franklinem i Roksaną oraz ich sześcioletnią córeczką Anay. Każde spotkanie rozpoczyna się modlitwą, a później, przy dźwiękach kolęd z głośnika rozpoczynają się przygotowane wcześniej zabawy lub zajęcia z rysowania. Udało mi się nauczyć dzieci gry z mojego dzieciństwa, którą był zbijak. Potem szliśmy do kościoła. Tam były śpiewy z animacjami co jakiś czas przerywane, aby odczytać zapisane przez dzieci dobre uczynki, które robiły w swoich domach. Dzieci w tym czasie czekały, aby na końcu tej części przenieść małego Pana Jezusa o stopień niżej na naszej drabinie prowadzącej do żłóbka. Każdy dzień miał swój temat, który zaznaczony był w następnej części, w której prowadzącym byłem ja jako ksiądz. Rozmawialiśmy o cudach Pana Jezusa. Codziennie odczytywaliśmy fragment z Ewangelii opisujący jeden z nich i rozmawialiśmy na jego temat. Próbowaliśmy uczyć się, że On jest i działa w naszym życiu. Kończyło się zawsze gromkim: „Jezus jest wielki!” oraz oklaskami na Jego cześć. Ostatnia część była najważniejsza, bo spotykaliśmy się z Tym, który działa cuda w sakramencie Eucharystii. Na koniec każdy dostawał specjalne błogosławieństwo dla dzieci oraz obrazek do pokolorowania z historią, która była omawiana. Zakończenie nowenny odbyło się w czasie Eucharystii Narodzenia Pańskiego, czyli Pasterki, która odbyła się o godzinie 22.00. Ogłosiliśmy światu, że mały Jezus jest obecny wśród nas. Najlepsi, którzy uczestniczyli w całej nowennie i zebrali wszystkie obrazki z cudami dostali nagrody. 

To jest właśnie to, co już teraz wiąże mi się tutaj z adwentem. To dosyć szczególny czas intensywnej ewangelizacji dzieci. Tak osobiście dużo się sam nauczyłem. Pamiętam jak starsi, doświadczeni misjonarze mówili mi, że jedno jest najważniejsze – cierpliwość i jeszcze raz cierpliwość. Pamiętam początek nowenny, który był bardzo trudny dla mnie. Pierwszego dnia przyszło sześcioro dzieci. Kiedy rozmawiałem z nimi o Ewangelii bały się mnie i nie chciały nic mówić. Drugi i trzeci dzień, mimo rosnącej liczby uczestników był podobny. Właśnie po trzecim dniu pomyślałem o tej misyjnej cierpliwości. Powiedziałem w duchu: Dobra, ja sieję, bo po to mnie posłałeś, Panie. A to już Twoje plany czy to ziarno wzrośnie w sercach i kiedy. Zostawiam Ci to. Innym problemem była codzienna Eucharystia. Większość dzieci nie uczęszcza na nią w niedzielę i nie wiedziały jak się zachowywać. Potrafiły rozmawiać na głos i zaczepiać się wzajemnie. Czwartego dnia nastąpił przełom. Dzieci powitały mnie już przy samochodzie. Nie wstydziły się i już się nie bały. Czynnie brały udział w naszych rozmowach. Ten punkt zwrotny dotyczył też Eucharystii. Tego dnia w czasie pierwszego czytania 30% dzieci postanowiło sobie wyjść z kościoła i bawić się na zewnątrz. Na koniec wróciły. Zostawiliśmy ich wszystkich po Mszy i zaczęliśmy tłumaczyć jak to ważny moment i z Kim się spotykamy. Cała nasza ferajna, która w tym czasie już osiągnęła około 50 osób zrozumiała. Nie mieliśmy później problemów w czasie Eucharystii.

Myślę, że to był błogosławiony czas dla dzieci. Mogły się one dowiedzieć o Panu Jezusie, o którym bardzo często nie wiedzą prawie nic. Podziwiam także pracę małżeństwa, które było ze mną każdego dnia. Odpowiedzialni byli za śpiew i zabawy, ale potrafili także włączać się pomagając mi w tłumaczeniu dzieciom Ewangelii. 

A Święta? No cóż, nie są celebrowane tak jak w naszej ojczyźnie. Nie ma wigilii i, co ciekawe, trwają tylko jeden dzień. Trochę mi tego brakuje. Dlatego tym bardziej doceniam naszą piękną, chrześcijańską tradycję świętowania Narodzenia Pana. Myślę, że każdy z nas powinien cieszyć się tym niezwykłym czasem, kiedy Bóg staje się tak bliski człowiekowi.

IV Niedziela Adwentu 2018 r.

Mamy w parafii nowennę dla dzieci przed Bożym Narodzeniem. Jednego dnia miały za zadanie narysować kredą obok kościoła historię z Pisma Świętego. Przychodzi do mnie dziewczynka i prosi, żebym podszedł zobaczyć, bo ich grupa już skończyła. Podchodzę i widzę piękny rysunek, który Ty, Drogi Czytelniku widzisz powyżej. Są na nim dwie kobiety. Pytam kto to jest. Dziewczynki bez chwili namysłu wykrzykują razem: Maryja! Chwila mojego zastanowienia i pytam kto w takim razie jest drugą kobietą. Dziewczynki patrzą na mnie i myślą kombinując, wreszcie jedna spokojnie mówi: inna Maryja. Zastrzelony przez chwilę zaczynam sam kombinować i wreszcie mówię: to jest święta Elżbieta. Padło pytanie, którego się spodziewałem: Padre, kto to jest święta Elżbieta. Opowiedziałem im historię z dzisiejszej Ewangelii. Dziewczynki powiedziały, że się zgadza, bo na ich rysunku św. Elżbieta daje kwiatek Maryi.

Dziś w Ewangelii jest mowa nie tylko o Matce Bożej, ale o wielkiej świętej jaką jest Elżbieta. Dlaczego wielka? W Ewangelii jest napisane, że Duch Święty napełnił Ją i dlatego rozpoznała, że Dziewica nosi w sobie Syna Bożego. I dzięki mocy Ducha Św. wykrzykuje dziś te piękne słowa na cześć swojej krewnej. Spytasz dlaczego jest wielka skoro to Duch Święty sprawił? Ta scena ukazuje jedną z głównych prawd życia z Bogiem. Duch Święty napełnia człowieka tylko wtedy, kiedy człowiek Go chce. Napełnia człowieka do „poziomu”, do którego on chce. Jeśli nie chcesz Go, On nie przyjdzie. Zechcesz mało Jego mocy w Tobie to będzie mało. Więc św. Elżbieta musiała być maksymalnie otwarta na Boga. Duch Święty ogłosił Jej piękną Nowinę o Maryi. Co więcej, ona nie bała się jej wykrzyczeć do swojej krewnej, która przyszła w ciąży. 

Myślę o takiej alternatywnej historii, gdzie Elżbieta wie od Ducha Świętego, że Maryja jest w ciąży. No ale nie jest takim herosem wiary, jakim była w rzeczywistości. Więc zaczyna kombinować po swojemu. Zaczyna myśleć, że nie powie tego Maryi, bo to dziwne trochę. Może jej się zdawało, że ktoś jej powiedział, że to Mesjasz? Trzeba to przemilczeć, bo przecież to jakoś nie po kolei. Przed ślubem z Józefem? Co powiedzą ludzie? Zresztą nie ma co dymić i robić Maryi przykrości. Zapomnijmy o tym, trzeba cieszyć się odwiedzinami a nie szukać problemów.

Wiesz dlaczego o tym piszę? Bo my mamy moc Ducha Świętego jako synowie i córki Boga. Jednak nie potrafimy na nią się otworzyć. Nie potrafimy o Ducha Świętego prosić. Dlatego kiedy przyjdzie dobry czas nie potrafimy głosić Słowa Bożego innym. Nadchodzą Święta. Ile będzie w rodzinach i wśród przyjaciół specjalnie zapomnianych spraw, tajemnic Poliszynela. Gdzie dla dobra tych ludzi trzeba byłoby ogłosić im Ewangelię i wskazać, że idąc to drogą krzywdzą siebie i innych. Ile straciliśmy przez głupie „aby był spokój” i „nie moja sprawa” szans na ratowanie naszych bliskich, przyjaciół i znajomych.

Pozdrawiam wszystkich. Moja koleżanka z liceum, która jest dziennikarką napisała do swojej gazety krótki artykuł o świętach w Boliwii. Motywem przewodnim było to, że spędza się tu Święta w japonkach i krótkich spodenkach. Tak! Właśnie siedzę i piszę to tak ubrany. Pozdrawiam też wszystkich życząc błogosławionych Świąt. Piszę to już teraz, bo nie będzie wpisu na Boże Narodzenie. Zwierzę się trochę i przyznam, że najbardziej nie lubię mówić Słowa Bożego na Boże Narodzenie i Zmartwychwstanie. Co tu mówić, kiedy staje się przed tak ogromnymi dziełami miłości. Żadne słowo nie odda cząsteczki tej tajemnicy. To tak jak świecenie latarką w niebo, żeby rozproszyć ciemności kosmosu. Wpisu nie będzie. Proszę rozkoszować się ciepłem, jasnością i miłością z Betlejem.

III Niedziela Adwentu 2018 r.

Dziś mamy niedzielę radości. Tak oficjalnie nazywa się ona w liturgii. Dopuszcza ona, że z tej okazji można odprawiać Eucharystię w ornacie w kolorze różowym. Pomyślisz pewnie, że no niby adwent i czas głębszego myślenia nad sobą i przyjściem Pana a tu radość? No niby adwent się obroni, bo oficjalnie jest radosnym oczekiwaniem na Pana. Ale wiedz, że jest w ciągu roku jeszcze inna niedziela radości i to… w Wielkim Poście. Na pierwszy rzut oka to za wiele, bo post i radość?! 

W chrześcijaństwie nie ma rzeczywistości tylko ciemnej, zatrważającej, tylko pokuty i smutku nad sobą samym. Nawet w rzeczywistości całkowitej zadumy, gdzie poznajemy swoją słabość i niewystarczalność jest Bóg, który kocha i daje nadzieję oraz obietnicę. A to jest wielka radość. Dzisiejsze Słowo mówi właśnie o tym. W I czytaniu jest mowa o Jerozolimie, która reprezentuje Izrael. Państwo, na które w wyniku odstępstw i grzechów Pan dopuszczał różne złe rzeczy. Tyle razy była grabiona i zwyciężona przez wrogów. Ale zawsze, jak dziś w księdze Sofoniasza, Bóg obiecuje rozwiązanie złej sytuacji i radość ze zwycięstwa. Byleby tylko lud zrozumiał i wrócił do Niego. II czytanie i Ewangelia ogłaszają wszystkim, którzy należą do Chrystusa radość i zbawienie. Jeśli jest Mesjasz, który Cię kocha i o Ciebie dba, po co masz się martwić? Jezus umarł na krzyżu i chciałby zrobić dalej dla Ciebie wszystko. Dlatego dziś św. Jan Chrzciciel dziś apeluje do nawracających się o konkretne czyny. Prosi, żeby nie szukać radości i spełnienia w rzeczach, które się gromadzi, w pieniądzach, które można ukraść lub załatwić na lewo ani w ułudzie rządzenia nad innymi. On mówi dziś i do Ciebie. Jest z Tobą Jezus który chrzci Duchem Świętym, czyli wielką mocą. To daje radość, że za Tobą idzie wszechmocna miłoś, która chce dla Ciebie dobrze. To jest radość nie przemijająca. Nie są potrzebne te „ziemskie zabawki”.

Myślę, że powinieneś to zrozumieć właśnie przez niedzielę radości. Nie ma w życiu chrześcijanina spraw i problemów, gdzie tylko jest pesymizm. W krzyżu Jezusa, który wydawałby się absolutną ciemnością świeci już jaskrawy ranek zmartwychwstania. Masz swój krzyż to nie załamuj się. Szukaj w nim woli Boga. Bądż człowiekim, który znajduje chodź małą radość w tym. Bo przez to idziesz do zbawienia a Pan zazwyczaj przez ten krzyż chce Cię czegoś wielkiego i konkretnego nauczyć. Stoi za Tobą i chce Ci pomagać w niesieniu go.

II Niedziela Adwentu 2018 r.

Piękna jest wizja Jerozolimy w I czytaniu. Bóg dba o nią jak o najdroższy obiekt miłości. Chce ją okryć płaszczem sprawiedliwości i dać wspaniałą koronę chwały. Jednak nie zawsze tak było. Dopiero w chwili wypowiadania tych Słów przez Boga mieszkańcy tego wspaniałego miasta wracają do niego. Są uchodźcami, którzy są w obcych krajach. Znękani i biedni. Teraz wracają, a Pan umożliwia im to równając na ich drodze każdą górę i dolinę. Ta Nowa Jerozolima to jest Kościół. Każdy z nas, który jest znękany przez grzech i ogołocony ze swojej godności wezwany jest do tego, żeby wrócił. Bóg otwiera, wskazuje i przygotowuje drogę do miejsca, gdzie każdy odzyska swoją godność i niewinność obywatela Królestwa Bożego. Myślę, że w czasie swoistego myślenia nad sobą, jakim jest adwent to niesamowita wiadomość. Tym bardziej, że każdy z nas w osobistym rozrachunku ze sobą widzi swoją niewystarczalność i słabość, a nasze ludzkie nadzieje okazują się tak bardzo płonne i słabe. Osobiście myślę, że brak perspektywy tej niebieskiej Jerozolimy, która zaczyna się powoli realizować już tu na ziemi w życiu każdego, kto wejdzie na drogę do niej skutkuje pesymizmem, depresją a nawet myślami samobójczymi.

Każdy kto z wielką wrażliwością słucha Słowa Bożego powie, że to piękny obraz Bożej troski, ale coś tu się nie zgadza. W Ewangelii wielki prorok, św. Jan Chrzciciel zapowiadając Pana Jezusa wręcz krzyczy, żebyśmy sami równali drogi. No tak. A przecież w I czytaniu Bóg obiecuje, że to On będzie je prostował. Niby mały szczegół a problem jest – kto „odwali czarną robotę”. Prawda jest taka, że Bóg sam jest w stanie wszystko posprzątać w naszym życiu i słabości przekuć w moc. Jednak nie może tego zrobić tylko w jednym przypadku – kiedy sami na to się nie zdecydujemy. Dlatego Jan Chrzciciel apeluje do nas wszystkich: niech Ci się chce chcieć!!! Jak ruszysz się, żeby zrobić tą ciężką pracę w łączności z Panem i Twoja intencja rewolucji wewnętrznej będzie trwała cały czas to zdziwisz się. Prędzej czy później okaże się, że Bóg zrobi całą robotę. Przemieni Cię. Ty dajesz intencje, trwałe postanowienie i kontakt z Nim. On robi całą wielką resztę. Proste? A niestety tak bardzo często nam nie wychodzi… Usiądź dzisiaj z tym Słowem i zastanów się czy pozwolisz Bogu, by działał, czy chcesz, żeby prostował Twoje drogi, które mają doprowadzić Cię do Nowego Jeruzalem. Nie pozwól, by to Słowo pozostało bez odpowiedzi. 

I Niedziela Adwentu 2018 r.

Zawsze mówi się, że adwent to czas oczekiwania. Ja myślę, że to czas wielkiej obietnicy. Czas ten jest wspomnieniem Starego Testamentu, gdzie oczekiwano wybawiciela, którym miał być Mesjasz. Ale wcześniej była obietnica dana już w raju, gdzie Bóg obiecał, że będzie ktoś, kto zmiażdży głowę węża – zniszczy wszelkie zło. Pan jak obiecuje to nigdy tego nie zmienia. To, co jest obiecane będzie na pewno. Wszystko przemija, ale Jego słowa nie przemijają. Była obietnica Wybawiciela. I On to wszystko spełnił z nawiązką, bo wydał nawet swojego Syna. A zbawienie dotknęło nie tylko Naród Wybrany, ale wszystkich ludzi na ziemi.

Chcę, żebyś wiedział, że Pan Bóg nie ograniczył się do jednej obietnicy. Ciągle daje obietnice człowiekowi. Obiecuje rzeczy dotyczące życia duchowego, ale też świata widzialnego. Wejdź w relacje z Nim. Posłuchaj swojego serca na modlitwie i podczas rozważania Słowa Bożego. Bóg zacznie mówić i obiecywać. A Jego obietnice spełnią się w 100 %. Są tylko trzy „ale”. Pierwsze – musisz nauczyć się, że to Bóg obiecuje, bo wie co jest najlepsze dla nas. Bardzo często chcemy Mu włożyć w usta nasze pragnienia. Słuchaj Jego a nie siebie. Zazwyczaj my, ludzie mylimy się w myśleniu o tym, co dla nas najważniejsze. Piszę to absolutnie ze swojego doświadczenia. Drugie „ale” to to, że obietnice Boże realizują się w czasie. Mogą wypełniać się szybko, ale też bardzo powoli. Żydzi na Mesjasza czekali setki lat. Maryja, żeby zobaczyć w swoim synu działającego Syna Bożego czekała 30 lat. Spokojnie, Bóg z czasem spełnia wszystko. Trzecie „ale” dotyczy Słowa Bożego z dzisiejszej Liturgii Słowa. Obietnice Boże mogą się w Twoim życiu zupełnie nie spełnić, bo nie będziesz tego chciał, bo Twoje serce stanie się z czasem ociężałe i obumierające od grzechu. A brak czujności, czyli ciągłego chodzenia przy Panu i w Jego obecności spowoduje, że nie zechcesz ani Jego w swoim życiu ani Jego obietnic. A one są najlepszymi rzeczami, jakie mogą nas spotkać. W końcu chce tego dla Ciebie kochający i wszechmocny Tata.