Mali dla Małego – Nowenna przed Narodzeniem 2018 r.

Osoby, które kontaktują się ze mną ostatnio są bardzo ciekawe jak wyglądają przygotowania i Boże Narodzenie w Boliwii. Oczywiście padło też pytanie: są roraty? Niestety nie ma. Jednak w naszej parafii jest coś równie ciekawego duchowo, ale dotyczy głównie dzieci. Mamy przez 9 dni przed Bożym Narodzeniem nowennę przygotowującą dzieci do tej uroczystości. W Boliwii Boże Narodzenie należy do najmłodszych świąt. Potwierdza to też dosyć ciekawe zjawisko, że Boliwijczycy przede wszystkim chcą chrzcić dzieci właśnie w tym czasie. No tak. To trochę intuicyjne. Jezus jest mały więc jest to wydarzenie najmłodszych. 

Są trzy miejsca w naszej parafii, gdzie prowadzone są spotkania dla dzieci. Kościół parafialny, część Bulo Bulo, która nazywa się Puerto Ichilo oraz miejscowość Rio Blanco, w której znajduje się też kościół, gdzie duszpasterzujemy. Mi przypadło w udziale prowadzić nowennę właśnie w ostatniej miejscowości. Na szczęście jeździłem tam z boliwijskim małżeństwem – Franklinem i Roksaną oraz ich sześcioletnią córeczką Anay. Każde spotkanie rozpoczyna się modlitwą, a później, przy dźwiękach kolęd z głośnika rozpoczynają się przygotowane wcześniej zabawy lub zajęcia z rysowania. Udało mi się nauczyć dzieci gry z mojego dzieciństwa, którą był zbijak. Potem szliśmy do kościoła. Tam były śpiewy z animacjami co jakiś czas przerywane, aby odczytać zapisane przez dzieci dobre uczynki, które robiły w swoich domach. Dzieci w tym czasie czekały, aby na końcu tej części przenieść małego Pana Jezusa o stopień niżej na naszej drabinie prowadzącej do żłóbka. Każdy dzień miał swój temat, który zaznaczony był w następnej części, w której prowadzącym byłem ja jako ksiądz. Rozmawialiśmy o cudach Pana Jezusa. Codziennie odczytywaliśmy fragment z Ewangelii opisujący jeden z nich i rozmawialiśmy na jego temat. Próbowaliśmy uczyć się, że On jest i działa w naszym życiu. Kończyło się zawsze gromkim: „Jezus jest wielki!” oraz oklaskami na Jego cześć. Ostatnia część była najważniejsza, bo spotykaliśmy się z Tym, który działa cuda w sakramencie Eucharystii. Na koniec każdy dostawał specjalne błogosławieństwo dla dzieci oraz obrazek do pokolorowania z historią, która była omawiana. Zakończenie nowenny odbyło się w czasie Eucharystii Narodzenia Pańskiego, czyli Pasterki, która odbyła się o godzinie 22.00. Ogłosiliśmy światu, że mały Jezus jest obecny wśród nas. Najlepsi, którzy uczestniczyli w całej nowennie i zebrali wszystkie obrazki z cudami dostali nagrody. 

To jest właśnie to, co już teraz wiąże mi się tutaj z adwentem. To dosyć szczególny czas intensywnej ewangelizacji dzieci. Tak osobiście dużo się sam nauczyłem. Pamiętam jak starsi, doświadczeni misjonarze mówili mi, że jedno jest najważniejsze – cierpliwość i jeszcze raz cierpliwość. Pamiętam początek nowenny, który był bardzo trudny dla mnie. Pierwszego dnia przyszło sześcioro dzieci. Kiedy rozmawiałem z nimi o Ewangelii bały się mnie i nie chciały nic mówić. Drugi i trzeci dzień, mimo rosnącej liczby uczestników był podobny. Właśnie po trzecim dniu pomyślałem o tej misyjnej cierpliwości. Powiedziałem w duchu: Dobra, ja sieję, bo po to mnie posłałeś, Panie. A to już Twoje plany czy to ziarno wzrośnie w sercach i kiedy. Zostawiam Ci to. Innym problemem była codzienna Eucharystia. Większość dzieci nie uczęszcza na nią w niedzielę i nie wiedziały jak się zachowywać. Potrafiły rozmawiać na głos i zaczepiać się wzajemnie. Czwartego dnia nastąpił przełom. Dzieci powitały mnie już przy samochodzie. Nie wstydziły się i już się nie bały. Czynnie brały udział w naszych rozmowach. Ten punkt zwrotny dotyczył też Eucharystii. Tego dnia w czasie pierwszego czytania 30% dzieci postanowiło sobie wyjść z kościoła i bawić się na zewnątrz. Na koniec wróciły. Zostawiliśmy ich wszystkich po Mszy i zaczęliśmy tłumaczyć jak to ważny moment i z Kim się spotykamy. Cała nasza ferajna, która w tym czasie już osiągnęła około 50 osób zrozumiała. Nie mieliśmy później problemów w czasie Eucharystii.

Myślę, że to był błogosławiony czas dla dzieci. Mogły się one dowiedzieć o Panu Jezusie, o którym bardzo często nie wiedzą prawie nic. Podziwiam także pracę małżeństwa, które było ze mną każdego dnia. Odpowiedzialni byli za śpiew i zabawy, ale potrafili także włączać się pomagając mi w tłumaczeniu dzieciom Ewangelii. 

A Święta? No cóż, nie są celebrowane tak jak w naszej ojczyźnie. Nie ma wigilii i, co ciekawe, trwają tylko jeden dzień. Trochę mi tego brakuje. Dlatego tym bardziej doceniam naszą piękną, chrześcijańską tradycję świętowania Narodzenia Pana. Myślę, że każdy z nas powinien cieszyć się tym niezwykłym czasem, kiedy Bóg staje się tak bliski człowiekowi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *