VI Niedziela Zwykła 2019 r.

W czasie śmierci Jezusa na Golgocie zasłona w Świątyni Jerozolimskiej rozdarła się odsłaniając to, co było ukryte. Było to miejsce najświętsze, o którym mówiono, że jest to przestrzeń należąca do Boga. Mógł tam wejść tylko raz w roku wybrany kapłan, i to w dodatku na krótko. Bóg w momencie największej walki o człowieka, kiedy umiera Jego Syn odkrywa wszystkie karty. W momencie wypełnienia się ofiary Jezusa nie ma już ekstremalnego podziału na przestrzeń Boga i człowieka. Bóg przychodzi i chce być z każdym człowiekiem bardzo blisko.

Jak moment śmierci i zmartwychwstania jest ważny w historii świata? Te trzy dni, najpierw bolesne a później radosne, pokazują, że świat nie jest już ten sam. Kiedy myślę co było najbardziej przełomowym momentem dla świata to dla mnie odpowiedź może być tylko jedna. Nie jest to powstanie materii czy stworzenie człowieka, ale właśnie śmierć i zmartwychwstanie Jezusa. To moment, kiedy wszechmocny i wiecznie będący Bóg, Stworzyciel wszystkiego, wychodzi do człowieka tak mocno, że go usynawia. Wpuszcza go do swojej przestrzeni.

Ja wiem, że to, co napisałem jest trudne i filozoficzno-teologiczne, ale jest niezbędne, abyśmy zrozumieli, że będąc uczniami Jezusa jesteśmy ludźmi Jego śmierci i zmartwychwstania. Jest to coś najważniejszego dla nas, to wyznajemy i powinno to być motywem napędzającym całe nasze życie.

Dziś Słowo Boże mocno to podkreśla. Św. Paweł mówi, że uczeń Chrystusa to ktoś, kto idzie śladami Mistrza i nie boi się iść tą drogą. Nie boi się śmierci, bo ona później przynosi zmartwychwstanie. Wszyscy rzeczywiście należący do Jezusa nie boją się umierać cierpiąc głód, prześladowanie i płacz z powodu wyznawania Ewangelii. To prowadzi do zmartwychwstania. I chociaż ludziom wydaje się, że to absolutnie głupie to oni są jak drzewa zasadzone nad rzeką. Ich korzenie, które dają życie czerpią z Jezusa a to da im później zmartwychwstanie. Gorzej, jeśli zapominamy kim jesteśmy i zaczynamy inwestować tylko w to ziemskie życie szukając za wszelką cenę samozadowolenia. Będziemy jak krzew na pustyni, który pożyje chwilę i prędzej czy później umrze. Poza tym słaba jest perspektywa bycia taką rośliną. Żyje się na pustyni duchowej, która, nie oszukujmy się, boli.

Znów przechodzimy niżej. To wszystko ma przełożenie także na Twoje życie codzienne. Jeśli jesteś z Jezusem, to potrafisz nie bać się umierać, bo wiesz, że jak zrobisz to z Nim, zmartwychwstaniesz. Nasza śmierć codzienna to różne problemy, złe relacje z ludźmi, nałogi Twoje lub bliskich. To boli, bo zabija Cię, Twoje serce. Jednak przeżywana z Jezusem prowadzi do zmartwychwstania. Może nie dokładnie po trzech dniach. Cierpliwości. Ono na pewno przyjdzie. Piszę to z własnego doświadczenia. Niełatwego, bo ciągle uczę się umierać z Jezusem i nie uciekać od  tego w egoizm, depresję czy bunt i walkę. Ale kiedy dzięki Jego umocnieniu przyjmuję tą śmierć, zawsze przychodzi zmartwychwstanie zaskakując swoją wielkością.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *