III Niedziela Wielkiego Postu 2019 r.

Dzisiejsze Słowo byłoby ostre i bolące, gdyby ograniczyć się tylko do Ewangelii. Jednak Bóg nie tylko mówi przez Ewangelię, ale także przez całą liturgię Słowa. Owszem, boli, że jak nie wydasz owocu to Cię w końcu wytną. Boli, iż jesteśmy takimi samymi grzesznikami jak inni. Czasem nasze myśli rzeczywiście biegną w ten sposób, żeby myśleć, że jak kogoś dotyka tragedia to znaczy, że prowadził się źle. Jezus dzisiaj stwierdza wprost, że jesteśmy identycznymi grzesznikami. Więc po co Ewangelia tak mocno się z nami obchodzi? Jezus rozbija mur Twojego serca. Chce Cię obedrzeć z ułudy, że jesteś dobry a inni są źli. To boli, ale z drugiej strony jest pierwszym krokiem do nawrócenia. Człowiek, który dotyka dna swojej moralności w myśleniu, że sam może być dobry, święty i samowystarczalny jest prawie murowanym kandydatem do bycia najbliższym Bogu. Tylko w tym absolutnym bankructwie musi krzyknąć do kochającego Ojca: Chcę do Ciebie! Sam nie potrafię! Zaczyna się prawdziwe i zbawcze nawrócenie. Jezus obiera Cię boleśnie ze złudzeń, że jesteś dobry. Ale czyni to wszystko dla Twojego dobra.

W pierwszym czytaniu widzimy Mojżesza. Spotkał Boga w bardzo ciekawym miejscu swojego życia. Jest absolutnym życiowym bankrutem. Żyje w obcym kraju. Sam nie wie kim jest – czy Egipcjaninem, bo wychował się na dworze faraona czy Izraelitą, bo taka płynie w nim krew. Generalnie oba narody by się do niego nie przyznały. Jest uchodźcą, bo zamordował człowieka. Jest dorosłym mężczyzną, ale nic nie posiada, bo pracuje, o zgrozo…u swojego teścia. Gorszym zajęciem byłoby już chyba tylko zmywanie u teściowej. Ale trzeba przyznać, że być pasterzem u ojca swojej żony to bardzo słabe. Poza tym dotyka go inna słabość, bo nie potrafi się wysłowić – bardzo się jąka. Dlatego takiego Mojżesza Bóg stawia przez sobą rozmawiając. Mojżesz, chodząca słabość, rozmawia z Bogiem praktycznie twarzą w twarz a Bóg zdradza mu swoje imię. 

Tylko człowiek, który uzna swoją słabość, grzeszność i niewystarczalność może spotkać swojego Boga. Bo sam przestanie być dla siebie bogiem. Ewangelia nie jest torturą. Jest bolesnym pierwszym krokiem do nawrócenia i spotkania Tego, który kocha ponad wszystko.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *