Niedziela Miłosierdzia 2019 r.

Niedziela Miłosierdzia jest oktawą Zmartwychwstania. Tak jakbyśmy byli ciągle w dniu zmartwychwstania. Myślę, że połączenie Niedzieli Zmartwychwstania Pańskiego z dzisiejszą Niedzielą Miłosierdzia jest niezwykle trafne i ma samo w sobie przesłanie. W końcu o ten właśnie termin poprosił też Jezus. 

Miłosierdzie Boże jest swoistym zmartwychwstaniem. Ile razy zadręczamy się swoimi grzechami, dokonujemy swoistego samooskarżania ze słabości poddając się i mówiąc, że nie dorastamy do Ewangelii. Czasem ludzie przestają się spowiadać zniechęceni brakiem poprawy. „Przecież ciągle mam te same grzechy! Nie potrafię z nimi już walczyć!”. Jesteśmy wtedy w grobie złego myślenia o sobie. To udręcza. Wtedy przychodzi Jezus ze swoim Miłosierdziem dając nowe życie. Miłosierdzie niszczy grzechy. Wyciąga nas z grobu. Jezus mówi, że nie jest ważne zło, które zrobiłeś. Ważne jest to, że chcesz do Niego wrócić. Jego miłość przemienia się w miłosierdzie i wybacza wszystko. Jesteś czysty i masz godność dziecka Boga. Czy to nie cud równie niesamowity jak zmartwychwstanie?

Niedziela Zmartwychwstania 2019 r.

To Słowo będzie połączone z życzeniami wielkanocnymi. A raczej paschalnymi. W Boliwii używa się słowa Pascua na określenie Niedzieli Zmartwychwstania. 

Czytając Ewangelię o zmartwychwstaniu uderzają pewne fakty, które uzdalniają bohaterów, żeby byli świadkami powstania z martwych Jezusa. Pierwsze co prowadzi do pustego grobu i wyjścia ze śmierci to miłość. Maria Magdalena musiała niesamowicie kochać swojego Mistrza. Nawet po tym wszystkim co się stało. Po strasznym i niesprawiedliwym sądzie; biczowaniu i ośmieszeniu; po śmierci na krzyżu i totalnym odrzuceniu Jezusa. Ona idzie trzeciego dnia, żeby zobaczyć Jego zmasakrowane ciało i oddać cześć. Czysta miłość. Gdyby nie ona, nie zderzyłaby swojego ogromnego bólu serca z wyzwalającym faktem zmartwychwstania. Nie poszłaby tam. A tak staje się pierwszym świadkiem pociągającym innych. 

Do fundamentalnych cech pierwszych świadków zmartwychwstania dorzucamy zaufanie do Jezusa. Apostołowie są w czarnej rozpaczy. Ale muszą mieć jakiś płomyk nadziei w sercu. Po czym to poznaję? Przychodzi do nich rozbita Maria Magdalena z nowiną na ustach: nie ma w grobie Pana. Oni nie reagują jak normalni mężczyźni. Przepraszam drogie Panie, ale my, mężczyźni znamy wasz brak zmysłu orientacji w terenie. Powinni powiedzieć jej ze spokojem w głosie, żeby sprawdziła jeszcze raz, bo pewnie nie do tego grobu polazła. A po cichu pomyśleć: Te kobiety zawsze coś wymyślą. Ale Piotr z Janem od razu biegną. Nie wątpią w to, co mówi Maria Magdalena, nie idą, ale biegną. Musiała być w nich nadzieja, że Jezus może wszystko, że mimo tych ogromnych nieludzkich okropności On wszystko wyprostuje pokazując swoją moc. Dlatego biegną.

Życzę Ci, drogi Czytelniku w te Największe Święta wielkiej miłości do Jezusa oraz zawsze nadziei związanej z Nim. Gdy będziesz to miał, staniesz się świadkiem zmartwychwstania. I jak widzimy po życiu pierwszych świadków, Twoje życie się zmieni diametralnie na lepsze.

Niedziela Palmowa 2019 r.

Niedziela Palmowa zawsze jest dniem, kiedy mam skrajnie różne emocje. Z jednej strony wiem, że zaczyna się wypełniać to, do czego prowadził mnie cały Wielki Post. Za chwilę Jezus siądzie do Ostatniej Wieczerzy, pójdzie się modlić na Górę Oliwną, a później sąd i śmierć. Z drugiej strony, kiedy stoimy na procesji z palmami serce jakoś się raduje, bo w końcu ta procesja jest na cześć triumfalnie wjeżdżającego Pana. W sercu jest radość obok smutku.

Zawsze w tym dniu myślę o tych wszystkich ludziach z Ewangelii, którzy rzucają palmy i płaszcze przed Jezusem. Manifestują swoją wiarę wykrzykując „Hosanna!”. Za kilka dni ci sami będą głośno krzyczeć z innymi: „Na krzyż z Nim!”. A przecież to ten sam Jezus. Zaledwie w kilka dni z Mesjasza stał się dla nich kimś, kogo trzeba zabić. Przerażające jest to, że to nie są ludzie, którzy są jacyś inni niż ja; że są skłonni do takich diametralnych rzeczy. To ludzie tacy jak każdy z nas. Myślę, że dzisiejsza Ewangelia ukazuje naszą naturę. Jak blisko nam do zdrady swojego Boga. Zobacz na Piotra i innych w czasie tych ostatnich dni Jezusa. Myślę, że musimy znać nasze skłonności po to, aby rozważniej wybierać w swoim życiu i by być blisko Jezusa. Wiesz dlaczego trzeba być blisko Jezusa? Powiesz, że Ty to nigdy Go nie zdradziłeś. A ja wiem, że Go nie zdradziłeś, bo chcesz być blisko Niego. A On daje Ci łaskę wiary i wierności. 

V Niedziela Wielkiego Postu 2019 r.

W sytuacji z dzisiejszej Ewangelii bardzo porusza mnie jeden fakt. Spokój Jezusa. Jest On bliski śmierci. Szukają na niego haków. Musi wypowiedzieć się przeciw misternie zaplanowanej propagandzie elit żydowskich. A On jest spokojny. Kiedy zostaje sam z kobietą delikatnie do niej mówi. Nie rusza Go wcześniejszy ogrom nienawiści, a tym bardziej ogrom biedy osoby, którą chcieli zabić za cudzołóstwo. Mówi: Ja też Ciebie nie potępiam, masz nowe życie. Nie popsuj tego.

Kiedy grzeszymy i upadamy w jakieś duchowe bagno to póżniej miotamy się i robimy tragedię. Myślimy, że Bóg jest na nas zły, obrażony, sfochany i nie chce nawet w naszą stronę spojrzeć. Szykuje karę w postaci jakiegoś nieszczęścia lub wojska niebieskiego, żeby sprać nam… skórę. Nic bardziej mylnego. Bóg w spokoju czeka na Ciebie. Wie, jaki jesteś. Smuci się i boleje,że się skrzywdziłeś, ale wciąż Cię ogromnie kocha. Czeka tylko aż do Niego przyjdziesz i z zaufaniem spojrzysz Mu w oczy. To dokonuje się podczas każdej spowiedzi. To spotkanie z Miłością. Bóg ze spokojem mówi wtedy: Idź i proszę, nie grzesz więcej.