XXVI Niedziela Zwykła 2020.

Papież Franciszek powiedział kiedyś słynne słowa do młodzieży o tym, że czas zejść z kanapy i założyć dobre buty do wędrowania. Jasne, że to super słowa dla młodych ludzi, którzy będą o niebo szczęśliwsi pozytywnie korzystając z życia. Poznawanie, udzielanie się w dobrych dziełach i budowanie między sobą braterstwa to esencja życia. Stagnacja i zamknięcie się w swoim świecie naznaczone jest jakimś niebezpiecznym dotknięciem śmierci objawiającej się z czasem nawet i depresją.

Jednak dzisiejszy fragment Ewangelii pokazuje, że ta kwestia nie dotyczy tylko ludzi młodych, ale ludzi w każdym wieku. To, co Chrystus chce dziś powiedzieć to to, że potrzebujemy zawsze zmiany pewnego dynamizmu w życiu duchowym. On powinien stale trwać aż do naszej śmierci. Pokazuje to przykład dwóch synów. Pierwszy ma swoje schematy myślenia i zachowania. Nie chce się zmieniać, bo to dla niego jak kanapa, coś jego i wygodnego. Dlatego, gdy nawet prosi go o coś Bóg, to przybiera pozę i mówi „tak”, robiąc coś zupełnie innego. Zostaje na kanapie powoli umierając duchowo. Drugi jest szczery, prostolinijny i ma chęć dokonywania zmian. Widzimy jak mówi najpierw Ojcu, że nie pójdzie pracować. Ale umie poznawać, myśleć i dokonywać korekt. Dlatego rozpoznając właściwą drogę idzie do winnicy. Tylko tam może przebywać z Ojcem co poskutkuje udziałami później w tym wielkim dziele.

Wielkie niebezpieczeństwo jest wtedy, gdy w swoim życiu duchowym powiemy sobie, że ja już jestem optymalny i nie muszę niczego zmieniać. Mimo Ewangelii wiem lepiej. Potrzebujesz zmian i to niezależnie od wieku. Dotyczy to Twojego życia zewnętrznego, ale tez relacji z ludźmi. Dziś sąsiad, którego nie cierpisz lub kolega z pracy jutro może stać się Twoim przyjacielem, jeśli w nocy złamiesz się i pomyślisz o nim jako o swoim bracie, który może potrzebować Twojej pomocy.

Uczeń Jezusa jest zawsze świeży w myśleniu, zaskakuje (niejeden raz sam siebie) i jest natchnieniem poprzez swoją dynamikę dla innych, którzy męczą się w swoim kanapowym marazmie. 

XXV Niedziela Zwykła 2020 r.

Zawsze kiedy słyszymy ten fragment Ewangelii budzi się cichy, ukryty w nas bunt. Jak to? To niesprawiedliwe. Płaca ta sama a czas pracy tak totalnie inny. No nie! Tak nie może być!

Problemem nie jest to, że się buntujesz, ale to, z kim utożsamiasz się w tej Ewangelii. Podświadomie, jak pewnie każdy z nas,  utożsamiasz się z tą osobą, która pracuje najwięcej a dostaje tyle samo co inni. Gdzieś w naszych głowach siedzi psujący wiele gen poczucia osobistej świętości, który mówi, że jestem tak bardzo blisko Pana. A to oznacza, że tyle pracujesz w Jego gospodarstwie, a On Cię krzywdzi niesprawiedliwą płacą. 

Naprawdę Cię krzywdzi? Dostajesz solidną płacę w postaci łask i błogosławieństw każdego dnia. Nie oszukujmy się. Ty żądasz mało albo wcale dla tych, którzy według Ciebie są słabsi. To zwykła zazdrość!!!

Jak się wyleczyć z samopoczucia bycia prawie idealnym i z zazdrości? Trzeba stanąć w prawdzie. Nie jesteś tym, który przebywa i pracuje najwięcej w winnicy Pana. Mamy tyle grzechów, słabości i odejść od Niego, że każdy z nas jest tym, który pracuje najmniej. Jeśli już masz tę świadomość, to już teraz zacznij się cieszyć, że Pan traktuje Cię tak jak prawdziwych pracowników znanych ze swojej prawdziwej świętości. Radość i wdzięczność za wielkie zapłaty tak bardzo na wyrost zabiją w Tobie egocentryzm i zazdrość, która tak naprawdę nie ma żadnych podstaw.

Zawsze kiedy słyszymy ten fragment Ewangelii budzi się cichy, ukryty w nas bunt. Jak to? To niesprawiedliwe. Płaca ta sama a czas pracy tak totalnie inny. No nie! Tak nie może być!

Problemem nie jest to, że się buntujesz, ale to, z kim utożsamiasz się w tej Ewangelii. Podświadomie, jak pewnie każdy z nas,  utożsamiasz się z tą osobą, która pracuje najwięcej a dostaje tyle samo co inni. Gdzieś w naszych głowach siedzi psujący wiele gen poczucia osobistej świętości, który mówi, że jestem tak bardzo blisko Pana. A to oznacza, że tyle pracujesz w Jego gospodarstwie, a On Cię krzywdzi niesprawiedliwą płacą. 

Naprawdę Cię krzywdzi? Dostajesz solidną płacę w postaci łask i błogosławieństw każdego dnia. Nie oszukujmy się. Ty żądasz mało albo wcale dla tych, którzy według Ciebie są słabsi. To zwykła zazdrość!!!

Jak się wyleczyć z samopoczucia bycia prawie idealnym i z zazdrości? Trzeba stanąć w prawdzie. Nie jesteś tym, który przebywa i pracuje najwięcej w winnicy Pana. Mamy tyle grzechów, słabości i odejść od Niego, że każdy z nas jest tym, który pracuje najmniej. Jeśli już masz tę świadomość, to już teraz zacznij się cieszyć, że Pan traktuje Cię tak jak prawdziwych pracowników znanych ze swojej prawdziwej świętości. Radość i wdzięczność za wielkie zapłaty tak bardzo na wyrost zabiją w Tobie egocentryzm i zazdrość, która tak naprawdę nie ma żadnych podstaw.

XXIV Niedziela Zwykła 2020 r.

Zazwyczaj w naszym podejściu do innych stosujemy pewien handel wymienny. Liczymy, rachujemy, robimy bilans zysków i strat. Tyle razy byłem dobry dla niego a on nie odwdzięczył się ani razu. Od dziś spotka z mojej strony tylko chłód i rezerwę. Koniec. Mam wokół siebie trudną osobę. Wiem, że Ewangelia mówi, że to mój bliźni, więc wybaczyłem mu nie raz. Ale od dziś koniec, bo w ogóle tego nie docenia. To jest nasz sposób myślenia. Taki był sposób myślenia Apostołów, gdy pytali Jezusa czy trzeba przebaczyć aż siedem razy. Taki ogromny wysiłek.

Prawda jest taka, że na tej ziemi mamy być Chrystusowi i próbować być jak On. Pisze o tym św. Paweł w II czytaniu. W życiu i śmierci należymy do Niego. Ile razy przebacza Bóg? Zawsze. Ilość wybaczeń jest równa Twoim chęciom korzystania ze spowiedzi. Chcesz sto – ok, ale jeśli chcesz milion – nie ma sprawy. Nie ma limitu na wybaczenie u Miłosiernego Ojca. Limitem jesteśmy my sami z naszymi chęciami powrotu do Ojca.

Dlatego Jezus tłumaczy tą kwestię opowiadając jedną z historii w Ewangelii. Twoje przewiny są o wiele, wiele większe niż te, które robi Ci ktoś inny. Każdy grzech to totalne odwrócenie się od kochającego Ojca. Ty nie potrafisz wybaczać 77 razy, czyli za każdym razem różnych drobnostek podług tego? Ogrom naszej ignorancji w tej kwestii jest naprawdę wielki.

Jednak w tej chwili może pojawić się w naszej głowie pytanie – gdzie znaleźć siłę do kolejnego wybaczenia? Odpowiedź jest prosta. Zaproś Chrystusa realnie do swojego życia. On przyjdzie, przemieni Twoje ciężkie serce, a potem z wielkim zrozumieniem będzie Ci tłumaczył każdego dnia jak kochać tego strasznie niewygodnego. Bo On to wie od zawsze. Bo kocha każdego z nas. Renegata próbującego każdego dnia swoim grzechem zrobić rewolucję kontra Jego Królestwu.

XXIII niedziela Zwykła 2020 r.

No wreszcie jakaś ciekawa Ewangelia – pomyślisz. Można spokojnie upominać i krytykować innych. A co by nie mówić to super wychodzi każdemu z nas. Krytyka innych złudnie pozwala leczyć nasze kompleksy i zranienia. No i wreszcie nie trzeba na siebie patrzeć.

Kto nie zna całościowej logiki Bożej mógłby tak powiedzieć. Ale tak nie jest. Pierwsze czytanie, owszem, mówi o odpowiedzialności za innych. Trzeba napominać innych, ale drugie czytania idzie szybko z uzupełnieniem, że nie możemy być nikomu dłużni poza wzajemną miłością. Łączymy Stary i Nowy Testament i mamy – upominaj, ale w totalnej miłości. Na kształt takiej miłości, w której Jezus wybacza Tobie grzechy! To, co Jezus prezentuje dziś w Ewangelii to nie schemat powolnego niszczenia grzesznika, ale ratowania brata. Ten schemat pokazuje: ratujmy go z miłością, za wszelką cenę, bo porani się swoim grzechem okrutnie. Najpierw ja sam, potem z kimś innym, a na końcu z całą wspólnotą Kościoła. Aż do kroków bardzo poważnych. Z miłości ratujemy brata lub siostrę.

Jak sam widzisz to nie jest tak jak można pomyśleć na początku i bardzo płytko. Na samym końcu Jezus mówiąc o wspólnej modlitwie jakby zmienia trochę temat. Jednak obietnica wysłuchania modlitw przynajmniej dwóch wspólnie się modlących jest motywem opisanej walki o innego. Jeśli uratujesz innego, potem możesz modlić się wraz z nim prosząc Jezusa w różnych sprawach. A będzie to wysłuchane.