Zazwyczaj w naszym podejściu do innych stosujemy pewien handel wymienny. Liczymy, rachujemy, robimy bilans zysków i strat. Tyle razy byłem dobry dla niego a on nie odwdzięczył się ani razu. Od dziś spotka z mojej strony tylko chłód i rezerwę. Koniec. Mam wokół siebie trudną osobę. Wiem, że Ewangelia mówi, że to mój bliźni, więc wybaczyłem mu nie raz. Ale od dziś koniec, bo w ogóle tego nie docenia. To jest nasz sposób myślenia. Taki był sposób myślenia Apostołów, gdy pytali Jezusa czy trzeba przebaczyć aż siedem razy. Taki ogromny wysiłek.
Prawda jest taka, że na tej ziemi mamy być Chrystusowi i próbować być jak On. Pisze o tym św. Paweł w II czytaniu. W życiu i śmierci należymy do Niego. Ile razy przebacza Bóg? Zawsze. Ilość wybaczeń jest równa Twoim chęciom korzystania ze spowiedzi. Chcesz sto – ok, ale jeśli chcesz milion – nie ma sprawy. Nie ma limitu na wybaczenie u Miłosiernego Ojca. Limitem jesteśmy my sami z naszymi chęciami powrotu do Ojca.
Dlatego Jezus tłumaczy tą kwestię opowiadając jedną z historii w Ewangelii. Twoje przewiny są o wiele, wiele większe niż te, które robi Ci ktoś inny. Każdy grzech to totalne odwrócenie się od kochającego Ojca. Ty nie potrafisz wybaczać 77 razy, czyli za każdym razem różnych drobnostek podług tego? Ogrom naszej ignorancji w tej kwestii jest naprawdę wielki.
Jednak w tej chwili może pojawić się w naszej głowie pytanie – gdzie znaleźć siłę do kolejnego wybaczenia? Odpowiedź jest prosta. Zaproś Chrystusa realnie do swojego życia. On przyjdzie, przemieni Twoje ciężkie serce, a potem z wielkim zrozumieniem będzie Ci tłumaczył każdego dnia jak kochać tego strasznie niewygodnego. Bo On to wie od zawsze. Bo kocha każdego z nas. Renegata próbującego każdego dnia swoim grzechem zrobić rewolucję kontra Jego Królestwu.