XIX Niedziela Zwykła 2020 r.

Prawdę o totalnej inności spraw ziemskich od niebieskich Jezus potwierdził na swoim sadzie mówiąc, że Jego Królestwo nie jest z tego świata. Pytanie o to pochodziło od Poncjusza Piłata i dobrze wyraża nasze pokusy łączenia tych skrajnie innych  światów. Naszą ludzką logikę chcielibyśmy stosować w rzeczach Bożych. Zaś Dobremu Ojcu chcemy nałożyć ciasne schematy naszego myślenia. Ciasne, bo On wie lepiej, kocha bardziej i jest wszechmocny. Wszystko co nasze będzie przy Nim małe.

Ileż to razy można usłyszeć, że Bóg nie kocha mnie, bo mam swoje grzechy i słabości. Mówiąc i myśląc tak przenosisz logikę ludzką na Niego. To tutaj na ziemi w miłości stosujemy tą logikę handlu. Tutaj kocha się zazwyczaj, gdy na to zasłużysz. Bo jesteś dobrym dzieckiem, rodzicem lub współmałżonkiem. Zasłużysz to Cię kochają. To nie jest logika Boża. Bóg kocha każdego bez względu na to, jakie ma grzechy. 

Innym przykładem mieszania światów jest nasze płacenie modlitwą. Myślenie, że jeśli przez swoje życie nie odmówię milion różańców i że będę na 50 tysiącach Mszy świętej niedzielnej to się zbawię. Jednym słowem można kupić sobie zbawienie. I to automatycznie, bo tak działa nasz świat. Będziesz 20 dni w pracy, dostajesz swoja umówioną pensję automatycznie. Prawda jest taka, że przy swoich dziesiątkach tysięcy Mszy św. możesz nie spotkać prawdziwego Jezusa, to nie jest gwarancja, że się zbawisz.

Przykładów jest wiele pokazujących jak postępujemy wbrew temu, o czym zapewnia Chrystus. Nie można łączyć ziemi i nieba. Z zatrwożeniem słucham jak w Polsce ludzie wręcz podróżują za księdzem „charyzmatykiem”, aby uczestniczyć w jego Eucharystiach. Jego sakramenty są bardziej ważne niż sakramenty Twojego księdza w parafii? Bardziej święte? Bardziej zbawcze? A może tak naprawdę w Twojej parafii nie jest to widowiskowe? Logika tej ziemi. Z mojego boliwijskiego podwórka. Tutaj występuje kult wody święconej. Po Mszy świętej każdy musi zostać poświęcony jej dużą ilością. To zapewni mu szczęście w nadchodzącym tygodniu. A napicie się wody święconej  zapewni zdrowie. Jest to pewny fetysz religijny w wielu przypadkach, który ma zapewnić automatycznie błogosławieństwo Boże. Przypomina mi się tutaj historia mojego poprzednika w Aiquile. Jednego razu rodzina przy ołtarzu zrobiła sobie zdjęcie z księdzem po Eucharystii. Gdy po jakimś czasie przyjrzano się tej fotce zauważono mistrza drugiego planu. Z boku prezbiterium starsza kobieta patrząc czy nikt nie widzi pije wodę przygotowaną do błogosławieństwa. Śmieszne, zdarzyło się raz, ale pokazuje jak błędnie stosujemy naszą logikę w rzeczach Bożych.

Jezus dziś zapewnia, że te dwa światy są totalnie inne. Dziś apeluje, abyś zajął się tym życiem, które masz na ziemi. Dobrze wykorzystał je dla dobra swojego i innych. Ale nie stosuj tej samej logiki życia ziemskiego w rzeczach Królestwa Bożego. Tam jest totalnie inaczej. Poznawaj to. Słuchaj Ewangelii. Pytaj na modlitwie Jezusa. I już oświecony przez Ducha Świętego stosuj reguły niebieskie dla Królestwa Niebieskiego.

XXVIII Niedziela Zwykła 2020 r.

Odczuwam pewne zatrwożenie słuchając tego fragmentu Ewangelii. Nie dlatego że Bóg trochę się jawi jako bezwzględny król dla tych, którzy Go obrażają. Ale odczuwam trwogę widząc, jak cienka linia jest pomiędzy potępieniem a zbawieniem.

Obraz uczty to obraz życia wiecznego. Super, lubimy uczty, więc obraz jest w punkt. Wystarczy chcieć i przyjść na nią. W ogóle to świetny obraz z Ewangelii. Przecież każdy lubi wesela. Cóż za głupi ludzie, możesz pomyśleć. Wybierają jakieś głupoty zamiast skorzystać z szalonej i sympatycznej zabawy; gdzie jest wybornego jedzenia do syta, najlepsza zabawa taneczna i wielki wiejski stół, gdzie nie kończy się… haha, kaszanka! Chcesz najsłodszego tortu – proszę. Drink bar – do Twojej dyspozycji. Czego dusza zapragnie. Czy krowy i pola mogą konkurować z tym?! No jasne, że nie! A oni wybrali inaczej a nawet zabili zapraszających w imieniu króla.

Jeśli widzisz totalny bezsens zachowania zaproszonych to świetnie, bo to obraz nas. Jesteśmy totalnie zaproszeni zawsze przez naszego Ojca na ucztę, którą nam przygotował w niebie i przygotowuje np. w Eucharystii. Ile już razy odwracałeś się i mówiłeś, że wolisz od tych wspaniałości swoje głupoty? 

To właśnie mnie przeraża – ta cienka granica między moją głupotą nie pójścia na totalną i Bożą zabawę a skorzystania z niej. Ta granica to tylko moje chęci i chociaż strzępy logicznego i świeżego myślenia.

Ostatni akapit poświęcę pewnym myślom osobistym. Bardzo wzrusza mnie to, że Król – Bóg zaprasza w końcu ludzi prostych i ubogich z rozstaju dróg. Pracujemy praktycznie każdego dnia odwiedzając ludzi w górach. Czasami jedzie się godzinę lub dwie. Zawsze czekają na nas. W skromnych ubraniach. Spracowani i ciemni od pracy na palącym słońcu. Właśnie prości i ubodzy. Czekają po to, aby wejść do swojej ubogiej kaplicy lub zbliżyć się do stolika, który postawiony na spalonej słońcem ziemi służy jako ołtarz; po to, żeby uczestniczyć w niebiańskiej uczcie Eucharystii, bo czują się zaproszeni. Bóg zaprasza wszystkich bez względu na to czy żyjesz w Boliwii lub w Polsce. Czy jeździsz super autem do kościoła czy godzinę szedłeś piechotą z gór niosąc gotowaną kukurydzę, żeby nie ustać na powrocie niosąc swoje dzieci na plecach. Każdy dla Boga to dziecko warte najpiękniejszego miejsca na uczcie. Granicą, na której waży się nasze uczestnictwo w tej uczcie są tylko nasze chęci.

XXVII Niedziela zwykła 2020.

Nie cierpimy niewdzięczności. Jak można nie powiedzieć choć jednego ciepłego słowa osobie, która robi dla nas dużo? Straszne, naganne zachowanie. Rzeczywiście, niewdzięczność jakoś dotkliwie boli. Kontynuujemy w naszej parafii przy okazji udzielania sakramentów także pomoc materialną. Zawozimy do wiosek zawsze koło 250 kg ryżu, makaronu, cukru i mąki. Zazwyczaj ludzie nam bardzo dziękują. Raz tylko zdarzyło się, że nie tylko nie podziękowano nam a wręcz oczekiwano, że damy jeszcze więcej. Wraz z katechistami odczuliśmy to dosyć boleśnie. Nie pomagamy dla podziękowań i oklasków, ale odrzucenie naszego otwartego serca zabolało. A to właśnie oznacza niewdzięczność.

W dzisiejszej Ewangelii mowa jest o naszej niewdzięczności. Tak, o naszej. Bo Ewangelia jest o słuchaczach, a nie o jakiejś innej złej grupie ludzi. Kochany Bóg jest świetnym Ojcem i właścicielem winnicy. Winnica to nasze życie. Zbudował w niej wszystko, co nam jest potrzebne, czyli zapewnił nam wszystkie warunki do życia. Mamy ogrodzenie, wieże i tłocznia. Winnica może ruszać pełną parą. Pierwsza wskazówka ewangeliczna. Tak – masz wszystko, co potrzebne do życia. Zupełnie za darmochę od Ojca. Nie doceniasz tego, bo sfochany wolisz wymyślać czego Ci brak. Masz wszystko zapewnione do funkcjonowania na wysokim poziomie. 

Jednak nie funkcjonujemy tak. Bóg wysyła do nas swoje sługi, abyśmy zdali sobie sprawę, że nasze życie pełne jest dobrych owoców służących nam i innym. Są to konkretni ludzie, którym powinniśmy pomagać dobrocią i świadectwem dobrego życia. Ale co gorsza, my nie tylko, że nie mamy owoców, ale także duchowo tych ludzi obijamy i zabijamy. Na końcu wysyła do nas swojego syna, czyli Jezusa – w sakramentach, a przede wszystkim w Eucharystii. Ale Jego także nie chcemy słuchać, a przez swoje zaniedbania w życiu sakramentalnym wyrzucamy Go poza nasze życie. A czasem przez grzech ciężki zabijamy Go. Zabijamy życie Boże, które w nas jest przez Jego obecność.

Tak, ta historia to jeden wielki wyrzut dla każdego z nas. A raczej powinna przyprawić o drżenie naszego serca. Trzeba zadać sobie pytanie: Jak traktujemy Boga, który totalnie oszalały z miłości na naszym punkcie przychodzi do nas w innych i w swoim Kościele? A my tak często traktujemy Go z wielką i bolącą niewdzięcznością. Miłość, w której spotykany jest zawód po zawodzie bardzo boli. Ale Bóg Ojciec kocha dalej i nigdy nie przestanie. Dzierżawco winnicy, czas na zmiany w Twoim zarządzaniu.