XIX Niedziela Zwykła 2020 r.

Prawdę o totalnej inności spraw ziemskich od niebieskich Jezus potwierdził na swoim sadzie mówiąc, że Jego Królestwo nie jest z tego świata. Pytanie o to pochodziło od Poncjusza Piłata i dobrze wyraża nasze pokusy łączenia tych skrajnie innych  światów. Naszą ludzką logikę chcielibyśmy stosować w rzeczach Bożych. Zaś Dobremu Ojcu chcemy nałożyć ciasne schematy naszego myślenia. Ciasne, bo On wie lepiej, kocha bardziej i jest wszechmocny. Wszystko co nasze będzie przy Nim małe.

Ileż to razy można usłyszeć, że Bóg nie kocha mnie, bo mam swoje grzechy i słabości. Mówiąc i myśląc tak przenosisz logikę ludzką na Niego. To tutaj na ziemi w miłości stosujemy tą logikę handlu. Tutaj kocha się zazwyczaj, gdy na to zasłużysz. Bo jesteś dobrym dzieckiem, rodzicem lub współmałżonkiem. Zasłużysz to Cię kochają. To nie jest logika Boża. Bóg kocha każdego bez względu na to, jakie ma grzechy. 

Innym przykładem mieszania światów jest nasze płacenie modlitwą. Myślenie, że jeśli przez swoje życie nie odmówię milion różańców i że będę na 50 tysiącach Mszy świętej niedzielnej to się zbawię. Jednym słowem można kupić sobie zbawienie. I to automatycznie, bo tak działa nasz świat. Będziesz 20 dni w pracy, dostajesz swoja umówioną pensję automatycznie. Prawda jest taka, że przy swoich dziesiątkach tysięcy Mszy św. możesz nie spotkać prawdziwego Jezusa, to nie jest gwarancja, że się zbawisz.

Przykładów jest wiele pokazujących jak postępujemy wbrew temu, o czym zapewnia Chrystus. Nie można łączyć ziemi i nieba. Z zatrwożeniem słucham jak w Polsce ludzie wręcz podróżują za księdzem „charyzmatykiem”, aby uczestniczyć w jego Eucharystiach. Jego sakramenty są bardziej ważne niż sakramenty Twojego księdza w parafii? Bardziej święte? Bardziej zbawcze? A może tak naprawdę w Twojej parafii nie jest to widowiskowe? Logika tej ziemi. Z mojego boliwijskiego podwórka. Tutaj występuje kult wody święconej. Po Mszy świętej każdy musi zostać poświęcony jej dużą ilością. To zapewni mu szczęście w nadchodzącym tygodniu. A napicie się wody święconej  zapewni zdrowie. Jest to pewny fetysz religijny w wielu przypadkach, który ma zapewnić automatycznie błogosławieństwo Boże. Przypomina mi się tutaj historia mojego poprzednika w Aiquile. Jednego razu rodzina przy ołtarzu zrobiła sobie zdjęcie z księdzem po Eucharystii. Gdy po jakimś czasie przyjrzano się tej fotce zauważono mistrza drugiego planu. Z boku prezbiterium starsza kobieta patrząc czy nikt nie widzi pije wodę przygotowaną do błogosławieństwa. Śmieszne, zdarzyło się raz, ale pokazuje jak błędnie stosujemy naszą logikę w rzeczach Bożych.

Jezus dziś zapewnia, że te dwa światy są totalnie inne. Dziś apeluje, abyś zajął się tym życiem, które masz na ziemi. Dobrze wykorzystał je dla dobra swojego i innych. Ale nie stosuj tej samej logiki życia ziemskiego w rzeczach Królestwa Bożego. Tam jest totalnie inaczej. Poznawaj to. Słuchaj Ewangelii. Pytaj na modlitwie Jezusa. I już oświecony przez Ducha Świętego stosuj reguły niebieskie dla Królestwa Niebieskiego.

XXVIII Niedziela Zwykła 2020 r.

Odczuwam pewne zatrwożenie słuchając tego fragmentu Ewangelii. Nie dlatego że Bóg trochę się jawi jako bezwzględny król dla tych, którzy Go obrażają. Ale odczuwam trwogę widząc, jak cienka linia jest pomiędzy potępieniem a zbawieniem.

Obraz uczty to obraz życia wiecznego. Super, lubimy uczty, więc obraz jest w punkt. Wystarczy chcieć i przyjść na nią. W ogóle to świetny obraz z Ewangelii. Przecież każdy lubi wesela. Cóż za głupi ludzie, możesz pomyśleć. Wybierają jakieś głupoty zamiast skorzystać z szalonej i sympatycznej zabawy; gdzie jest wybornego jedzenia do syta, najlepsza zabawa taneczna i wielki wiejski stół, gdzie nie kończy się… haha, kaszanka! Chcesz najsłodszego tortu – proszę. Drink bar – do Twojej dyspozycji. Czego dusza zapragnie. Czy krowy i pola mogą konkurować z tym?! No jasne, że nie! A oni wybrali inaczej a nawet zabili zapraszających w imieniu króla.

Jeśli widzisz totalny bezsens zachowania zaproszonych to świetnie, bo to obraz nas. Jesteśmy totalnie zaproszeni zawsze przez naszego Ojca na ucztę, którą nam przygotował w niebie i przygotowuje np. w Eucharystii. Ile już razy odwracałeś się i mówiłeś, że wolisz od tych wspaniałości swoje głupoty? 

To właśnie mnie przeraża – ta cienka granica między moją głupotą nie pójścia na totalną i Bożą zabawę a skorzystania z niej. Ta granica to tylko moje chęci i chociaż strzępy logicznego i świeżego myślenia.

Ostatni akapit poświęcę pewnym myślom osobistym. Bardzo wzrusza mnie to, że Król – Bóg zaprasza w końcu ludzi prostych i ubogich z rozstaju dróg. Pracujemy praktycznie każdego dnia odwiedzając ludzi w górach. Czasami jedzie się godzinę lub dwie. Zawsze czekają na nas. W skromnych ubraniach. Spracowani i ciemni od pracy na palącym słońcu. Właśnie prości i ubodzy. Czekają po to, aby wejść do swojej ubogiej kaplicy lub zbliżyć się do stolika, który postawiony na spalonej słońcem ziemi służy jako ołtarz; po to, żeby uczestniczyć w niebiańskiej uczcie Eucharystii, bo czują się zaproszeni. Bóg zaprasza wszystkich bez względu na to czy żyjesz w Boliwii lub w Polsce. Czy jeździsz super autem do kościoła czy godzinę szedłeś piechotą z gór niosąc gotowaną kukurydzę, żeby nie ustać na powrocie niosąc swoje dzieci na plecach. Każdy dla Boga to dziecko warte najpiękniejszego miejsca na uczcie. Granicą, na której waży się nasze uczestnictwo w tej uczcie są tylko nasze chęci.

XXVII Niedziela zwykła 2020.

Nie cierpimy niewdzięczności. Jak można nie powiedzieć choć jednego ciepłego słowa osobie, która robi dla nas dużo? Straszne, naganne zachowanie. Rzeczywiście, niewdzięczność jakoś dotkliwie boli. Kontynuujemy w naszej parafii przy okazji udzielania sakramentów także pomoc materialną. Zawozimy do wiosek zawsze koło 250 kg ryżu, makaronu, cukru i mąki. Zazwyczaj ludzie nam bardzo dziękują. Raz tylko zdarzyło się, że nie tylko nie podziękowano nam a wręcz oczekiwano, że damy jeszcze więcej. Wraz z katechistami odczuliśmy to dosyć boleśnie. Nie pomagamy dla podziękowań i oklasków, ale odrzucenie naszego otwartego serca zabolało. A to właśnie oznacza niewdzięczność.

W dzisiejszej Ewangelii mowa jest o naszej niewdzięczności. Tak, o naszej. Bo Ewangelia jest o słuchaczach, a nie o jakiejś innej złej grupie ludzi. Kochany Bóg jest świetnym Ojcem i właścicielem winnicy. Winnica to nasze życie. Zbudował w niej wszystko, co nam jest potrzebne, czyli zapewnił nam wszystkie warunki do życia. Mamy ogrodzenie, wieże i tłocznia. Winnica może ruszać pełną parą. Pierwsza wskazówka ewangeliczna. Tak – masz wszystko, co potrzebne do życia. Zupełnie za darmochę od Ojca. Nie doceniasz tego, bo sfochany wolisz wymyślać czego Ci brak. Masz wszystko zapewnione do funkcjonowania na wysokim poziomie. 

Jednak nie funkcjonujemy tak. Bóg wysyła do nas swoje sługi, abyśmy zdali sobie sprawę, że nasze życie pełne jest dobrych owoców służących nam i innym. Są to konkretni ludzie, którym powinniśmy pomagać dobrocią i świadectwem dobrego życia. Ale co gorsza, my nie tylko, że nie mamy owoców, ale także duchowo tych ludzi obijamy i zabijamy. Na końcu wysyła do nas swojego syna, czyli Jezusa – w sakramentach, a przede wszystkim w Eucharystii. Ale Jego także nie chcemy słuchać, a przez swoje zaniedbania w życiu sakramentalnym wyrzucamy Go poza nasze życie. A czasem przez grzech ciężki zabijamy Go. Zabijamy życie Boże, które w nas jest przez Jego obecność.

Tak, ta historia to jeden wielki wyrzut dla każdego z nas. A raczej powinna przyprawić o drżenie naszego serca. Trzeba zadać sobie pytanie: Jak traktujemy Boga, który totalnie oszalały z miłości na naszym punkcie przychodzi do nas w innych i w swoim Kościele? A my tak często traktujemy Go z wielką i bolącą niewdzięcznością. Miłość, w której spotykany jest zawód po zawodzie bardzo boli. Ale Bóg Ojciec kocha dalej i nigdy nie przestanie. Dzierżawco winnicy, czas na zmiany w Twoim zarządzaniu.

XXVI Niedziela Zwykła 2020.

Papież Franciszek powiedział kiedyś słynne słowa do młodzieży o tym, że czas zejść z kanapy i założyć dobre buty do wędrowania. Jasne, że to super słowa dla młodych ludzi, którzy będą o niebo szczęśliwsi pozytywnie korzystając z życia. Poznawanie, udzielanie się w dobrych dziełach i budowanie między sobą braterstwa to esencja życia. Stagnacja i zamknięcie się w swoim świecie naznaczone jest jakimś niebezpiecznym dotknięciem śmierci objawiającej się z czasem nawet i depresją.

Jednak dzisiejszy fragment Ewangelii pokazuje, że ta kwestia nie dotyczy tylko ludzi młodych, ale ludzi w każdym wieku. To, co Chrystus chce dziś powiedzieć to to, że potrzebujemy zawsze zmiany pewnego dynamizmu w życiu duchowym. On powinien stale trwać aż do naszej śmierci. Pokazuje to przykład dwóch synów. Pierwszy ma swoje schematy myślenia i zachowania. Nie chce się zmieniać, bo to dla niego jak kanapa, coś jego i wygodnego. Dlatego, gdy nawet prosi go o coś Bóg, to przybiera pozę i mówi „tak”, robiąc coś zupełnie innego. Zostaje na kanapie powoli umierając duchowo. Drugi jest szczery, prostolinijny i ma chęć dokonywania zmian. Widzimy jak mówi najpierw Ojcu, że nie pójdzie pracować. Ale umie poznawać, myśleć i dokonywać korekt. Dlatego rozpoznając właściwą drogę idzie do winnicy. Tylko tam może przebywać z Ojcem co poskutkuje udziałami później w tym wielkim dziele.

Wielkie niebezpieczeństwo jest wtedy, gdy w swoim życiu duchowym powiemy sobie, że ja już jestem optymalny i nie muszę niczego zmieniać. Mimo Ewangelii wiem lepiej. Potrzebujesz zmian i to niezależnie od wieku. Dotyczy to Twojego życia zewnętrznego, ale tez relacji z ludźmi. Dziś sąsiad, którego nie cierpisz lub kolega z pracy jutro może stać się Twoim przyjacielem, jeśli w nocy złamiesz się i pomyślisz o nim jako o swoim bracie, który może potrzebować Twojej pomocy.

Uczeń Jezusa jest zawsze świeży w myśleniu, zaskakuje (niejeden raz sam siebie) i jest natchnieniem poprzez swoją dynamikę dla innych, którzy męczą się w swoim kanapowym marazmie. 

XXV Niedziela Zwykła 2020 r.

Zawsze kiedy słyszymy ten fragment Ewangelii budzi się cichy, ukryty w nas bunt. Jak to? To niesprawiedliwe. Płaca ta sama a czas pracy tak totalnie inny. No nie! Tak nie może być!

Problemem nie jest to, że się buntujesz, ale to, z kim utożsamiasz się w tej Ewangelii. Podświadomie, jak pewnie każdy z nas,  utożsamiasz się z tą osobą, która pracuje najwięcej a dostaje tyle samo co inni. Gdzieś w naszych głowach siedzi psujący wiele gen poczucia osobistej świętości, który mówi, że jestem tak bardzo blisko Pana. A to oznacza, że tyle pracujesz w Jego gospodarstwie, a On Cię krzywdzi niesprawiedliwą płacą. 

Naprawdę Cię krzywdzi? Dostajesz solidną płacę w postaci łask i błogosławieństw każdego dnia. Nie oszukujmy się. Ty żądasz mało albo wcale dla tych, którzy według Ciebie są słabsi. To zwykła zazdrość!!!

Jak się wyleczyć z samopoczucia bycia prawie idealnym i z zazdrości? Trzeba stanąć w prawdzie. Nie jesteś tym, który przebywa i pracuje najwięcej w winnicy Pana. Mamy tyle grzechów, słabości i odejść od Niego, że każdy z nas jest tym, który pracuje najmniej. Jeśli już masz tę świadomość, to już teraz zacznij się cieszyć, że Pan traktuje Cię tak jak prawdziwych pracowników znanych ze swojej prawdziwej świętości. Radość i wdzięczność za wielkie zapłaty tak bardzo na wyrost zabiją w Tobie egocentryzm i zazdrość, która tak naprawdę nie ma żadnych podstaw.

Zawsze kiedy słyszymy ten fragment Ewangelii budzi się cichy, ukryty w nas bunt. Jak to? To niesprawiedliwe. Płaca ta sama a czas pracy tak totalnie inny. No nie! Tak nie może być!

Problemem nie jest to, że się buntujesz, ale to, z kim utożsamiasz się w tej Ewangelii. Podświadomie, jak pewnie każdy z nas,  utożsamiasz się z tą osobą, która pracuje najwięcej a dostaje tyle samo co inni. Gdzieś w naszych głowach siedzi psujący wiele gen poczucia osobistej świętości, który mówi, że jestem tak bardzo blisko Pana. A to oznacza, że tyle pracujesz w Jego gospodarstwie, a On Cię krzywdzi niesprawiedliwą płacą. 

Naprawdę Cię krzywdzi? Dostajesz solidną płacę w postaci łask i błogosławieństw każdego dnia. Nie oszukujmy się. Ty żądasz mało albo wcale dla tych, którzy według Ciebie są słabsi. To zwykła zazdrość!!!

Jak się wyleczyć z samopoczucia bycia prawie idealnym i z zazdrości? Trzeba stanąć w prawdzie. Nie jesteś tym, który przebywa i pracuje najwięcej w winnicy Pana. Mamy tyle grzechów, słabości i odejść od Niego, że każdy z nas jest tym, który pracuje najmniej. Jeśli już masz tę świadomość, to już teraz zacznij się cieszyć, że Pan traktuje Cię tak jak prawdziwych pracowników znanych ze swojej prawdziwej świętości. Radość i wdzięczność za wielkie zapłaty tak bardzo na wyrost zabiją w Tobie egocentryzm i zazdrość, która tak naprawdę nie ma żadnych podstaw.

XXIV Niedziela Zwykła 2020 r.

Zazwyczaj w naszym podejściu do innych stosujemy pewien handel wymienny. Liczymy, rachujemy, robimy bilans zysków i strat. Tyle razy byłem dobry dla niego a on nie odwdzięczył się ani razu. Od dziś spotka z mojej strony tylko chłód i rezerwę. Koniec. Mam wokół siebie trudną osobę. Wiem, że Ewangelia mówi, że to mój bliźni, więc wybaczyłem mu nie raz. Ale od dziś koniec, bo w ogóle tego nie docenia. To jest nasz sposób myślenia. Taki był sposób myślenia Apostołów, gdy pytali Jezusa czy trzeba przebaczyć aż siedem razy. Taki ogromny wysiłek.

Prawda jest taka, że na tej ziemi mamy być Chrystusowi i próbować być jak On. Pisze o tym św. Paweł w II czytaniu. W życiu i śmierci należymy do Niego. Ile razy przebacza Bóg? Zawsze. Ilość wybaczeń jest równa Twoim chęciom korzystania ze spowiedzi. Chcesz sto – ok, ale jeśli chcesz milion – nie ma sprawy. Nie ma limitu na wybaczenie u Miłosiernego Ojca. Limitem jesteśmy my sami z naszymi chęciami powrotu do Ojca.

Dlatego Jezus tłumaczy tą kwestię opowiadając jedną z historii w Ewangelii. Twoje przewiny są o wiele, wiele większe niż te, które robi Ci ktoś inny. Każdy grzech to totalne odwrócenie się od kochającego Ojca. Ty nie potrafisz wybaczać 77 razy, czyli za każdym razem różnych drobnostek podług tego? Ogrom naszej ignorancji w tej kwestii jest naprawdę wielki.

Jednak w tej chwili może pojawić się w naszej głowie pytanie – gdzie znaleźć siłę do kolejnego wybaczenia? Odpowiedź jest prosta. Zaproś Chrystusa realnie do swojego życia. On przyjdzie, przemieni Twoje ciężkie serce, a potem z wielkim zrozumieniem będzie Ci tłumaczył każdego dnia jak kochać tego strasznie niewygodnego. Bo On to wie od zawsze. Bo kocha każdego z nas. Renegata próbującego każdego dnia swoim grzechem zrobić rewolucję kontra Jego Królestwu.

XXIII niedziela Zwykła 2020 r.

No wreszcie jakaś ciekawa Ewangelia – pomyślisz. Można spokojnie upominać i krytykować innych. A co by nie mówić to super wychodzi każdemu z nas. Krytyka innych złudnie pozwala leczyć nasze kompleksy i zranienia. No i wreszcie nie trzeba na siebie patrzeć.

Kto nie zna całościowej logiki Bożej mógłby tak powiedzieć. Ale tak nie jest. Pierwsze czytanie, owszem, mówi o odpowiedzialności za innych. Trzeba napominać innych, ale drugie czytania idzie szybko z uzupełnieniem, że nie możemy być nikomu dłużni poza wzajemną miłością. Łączymy Stary i Nowy Testament i mamy – upominaj, ale w totalnej miłości. Na kształt takiej miłości, w której Jezus wybacza Tobie grzechy! To, co Jezus prezentuje dziś w Ewangelii to nie schemat powolnego niszczenia grzesznika, ale ratowania brata. Ten schemat pokazuje: ratujmy go z miłością, za wszelką cenę, bo porani się swoim grzechem okrutnie. Najpierw ja sam, potem z kimś innym, a na końcu z całą wspólnotą Kościoła. Aż do kroków bardzo poważnych. Z miłości ratujemy brata lub siostrę.

Jak sam widzisz to nie jest tak jak można pomyśleć na początku i bardzo płytko. Na samym końcu Jezus mówiąc o wspólnej modlitwie jakby zmienia trochę temat. Jednak obietnica wysłuchania modlitw przynajmniej dwóch wspólnie się modlących jest motywem opisanej walki o innego. Jeśli uratujesz innego, potem możesz modlić się wraz z nim prosząc Jezusa w różnych sprawach. A będzie to wysłuchane. 

XXII Niedziela Zwykła 2020.

Królestwo moje jest nie z tego świata – powiedział Jezus w czasie swojego sądu. I tak jest od zawsze. Wszystko, co jest Jezusowe tak bardzo jest nie na rękę temu światu. Tak bardzo boli. Jest totalnie obce. Ewangelia jest odrzucona i ośmieszona. Kościół jako Wspólnota przedstawiony jako największa pomyłka historii świata. Jestem w przededniu decyzji o otwarciu kościoła w Aiquile. Słucham ludzi proszących i stęsknionych za Eucharystią. Z drugiej strony ciągle nie mam pozwolenia na to. A odrzucenie Kościoła polega na tym, że otwarte jest właściwie wszystko w Boliwii. Rynki, biura, banki w wielkich miastach, nieliczne jeszcze centra handlowe oraz siłownie. Ludzie jeżdżą w małych busikach między miasteczkami. Ale w opinii naszych władz tylko Kościół sieje zagrożenie. Jest obcy i niebezpieczny.

Łatwo jest tak nam oceniać z zadrą w sercu, że inni odrzucają to, co dla nas cenne. Ale totalnie jesteśmy tacy sami w traktowaniu tego, co Boże w naszym wnętrzu. Pierwsze czytanie. Przyjąłem Słowo Boże, ale ono mnie pali i boli mówiąc, że postępuję źle, że myślę nie po Bożemu tylko według swoich schematów. Święty Piotr dzisiaj. Jego schemat jest taki, że Jezus nigdy nie umrze. Jak go boli to Słowo, że Mesjasz musi umrzeć. Zobacz ile razy było tak w Twoim życiu, że Słowo Cię bolało więc je odrzucałeś. Tłumaczyłeś, że tak nie może być. Chciałeś o tym zapomnieć. Myślałeś tylko po ludzku i w swoim imieniu i interesie.

Z drugiej strony to ciekawy eksperyment dla Ciebie. Jeśli Cię coś realnie boli w tym, co mówi Bóg oznacza, że w tym czymś myślisz i robisz totalnie po ludzku a nie zgodnie z logiką Bożą. Jak najszybciej powinieneś to zrozumieć i skorygować. Bo tylko logika Boża daje zwycięstwo zbawienia. W Twoim życiu także.

XXI Niedziela Zwykła 2020 r.

Słuchając dzisiejszej Ewangelii i dialogu Jezusa z Piotrem możemy łatwo się zdystansować, pomyśleć, że dotyczy ona tylko Piotra. Jest super historią jego wyboru jako pierwszego papieża. Nic bardziej mylnego. Nie ma ani jednego fragmentu Ewangelii, który nie dotyczyłby Twojego życia tu i teraz.

Wyobraź sobie, że to Tobie dziś Jezus daje klucze oznaczające władzę, ale też dużą odpowiedzialność. No właśnie tak jest. Jeśli jesteś umiłowanym dzieckiem i przyjacielem, za którego oddaje się życie dostajesz też część dziedzictwa Króla zarządzającego Królestwem Niebieskim. Nie tylko św. Piotr. Dostajesz klucze, więc jesteś odpowiedzialny za budowę i rozbudowę Królestwa Niebieskiego na ziemi. Dostajesz klucze do Kościoła, swojej rodziny, wspólnoty swoich przyjaciół i wiele innych wspólnot, które tworzysz. Jesteś za nie odpowiedzialny. Bo władza kluczy dana nam przez Boga nie oznacza lepkiej pokusy władzy nad innymi, ale potęgę odpowiedzialności za innych. Jesteś za nich odpowiedzialny, za ich rozwój i dobro. Dlatego Jezus rzuca w Ewangelii szybką odpowiedź na nasze słabe wyobrażenia na temat władzy: Władza nad innymi polega tylko na służeniu im!

Drodzy Czytelnicy, w tym miejscu chciałbym zatrzymać się nad waszą władzą kluczy, które dostaliście do Wspólnoty Kościoła. Pamiętaj że ty też zarządzasz nią. Nie tylko ksiądz, biskup czy papież. Jesteś odpowiedzialny i masz moc daną Ci od Boga na działanie w nim. Piszę to jako ksiądz. Nawet nie wiesz jak się cieszę, gdy widzę ludzi świeckich wykorzystujących swoją władzę kluczy w Kościele – którzy czytają i prowadzą śpiew na Mszy, którzy przychodzą i pytają czy nie mogliby czegoś zrobić dla parafii. Pytają w jaki sposób mogliby pomagać biednym. Służą wspólnocie, bo mają wiedzę na temat utrzymywania kościoła jako budynku i dzielą się tym z proboszczem. Czymś wspaniałym jest, gdy ktoś jako świecki potrafi głosić Ewangelię czy dawać publicznie świadectwo o Jezusie. Tak wykorzystywane jest w sposób perfekcyjny prawo kluczy, które dostaje każdy ochrzczony.

Prawo kluczy, czyli służba dla innych to strasznie ciężka sprawa obiektywnie patrząc. Ale nawet na to Jezus daje rozwiązanie. Dlatego pyta najpierw Apostołów i św. Piotra: Za kogo Mnie macie? Kim jestem dla Ciebie? Odpowiedź Piotra „Ty jesteś Mesjasz”, warunkuje to, że będzie dobrze służył innym, więc spokojnie może dostać klucze. To jest fundament służenia, a więc bycia odpowiedzialnym przez wszystkich. Jeśli Chrystus będzie dla Ciebie Mesjaszem, czyli jedynym Zbawcą i Tym, który rozwiązuje Twoje wszystkie problemy, małe i duże, oznacza to, że będziesz potrafił służyć innym. Jego niesamowita dobroć i łaskawość przez Twoje ręce będzie rozlewać się na innych.

Jak widzisz, dzisiejsza Ewangelia nie jest opowieścią fabularną o innych. Ona dotyka konkretnie Twojego życie i tego, że masz klucze do wnętrz innych ludzi.