Pozorant czy Boży wojownik? XXVI Niedziela Zwykła 2017

            Dwie postacie w Ewangelii – dwa możliwe wybory każdego człowieka. Można być kimś, kto boi się sięgnąć po to, co proponuje mu świat. A czasem po prostu jest się leniwym. Bo sięganie to przełamanie komfortu. No i jakieś ryzyko istnieje. Taka postawa wprowadza człowieka w stan gnuśności. Nic go nie cieszy. Zaczyna sam dusić siebie w kłamliwych oparach ciągłego powtarzania, że jest dobrze i nie trzeba się już starać. Można też być kimś zupełnie innym, kto ciągle widzi wyjście. Szklanka przecież do połowy nie jest pusta, ale do połowy pełna. Widzi ciągle jakieś otwarte drzwi i możliwość rozwoju. Przekracza ciągle jakieś granice. Jest radosny, bo widzi ciągle nowe perspektywy w życiu. Niekończące się.

            Dzisiejsza Ewangelia jest właśnie o tym. Te postawy mogą być przez Ciebie stosowane w chrześcijaństwie. Możesz być gnuśnym i znudzonym. Bo mówisz w modlitwie „Pan jest wielki!”, ale to tylko Twoje gadanie. Nie walczysz o relację z Nim i o swoją świętość. W końcu stwierdzisz, że Jezus to nuda i dla starszych babć. Ale Pan dziś wzywa Cię do odwagi wychodzenia i pójścia za Nim, żeby bycie uczniem było realne a nie grą pozorów. Nie mów dziś, że jesteś zbyt słaby. Że się boisz. Drugi syn na początku wprost zbuntował się przeciw ojcu. Ale poszedł, ruszył i został pochwalony. Zmaganie o Twoje bycie z Chrystusem spowoduje, że będą się otwierać coraz nowsze perspektywy i coraz piękniejsze.

            Dzisiejsza walka dwóch synowskich postaw w Ewangelii to walka w Tobie. Kim masz być? Gnuśnym, narzekającym duchowym pozorantem czy kimś z wielkimi perspektywami zachwyconym całym życiem a przede wszystkim chrześcijaństwem?

P.S. Po dzisiejszej homilii podeszła do mnie jedna Pani i podziękowała mi, że powiedziałem o sensie życia. Ciekawe. Moim zamiarem było mówienie o walce o siebie i o pójściu za Jezusem. Stałem z otwartą buzią. I po raz kolejny zrozumiałem, że podczas liturgii to Pan mówi. Tak jak każdy potrzebuje. Mimo że ksiądz postanowi sobie, że o konkretnej rzeczy powie. On mówi – ja tylko otwieram usta.

Czy denar Ci nie wystarczy? XXV Niedziela Zwykła 2017 r.

           Dzisiejszy tekst jest krótki, bo właśnie wróciłem z pielgrzymki Centrum Formacji Misyjnej. Nie posługiwałem dziś mówiąc homilię. Może dlatego jakoś osobiście odebrałem Słowo Boże na tą niedzielę.

            Królestwo Boże jest jak bogaty gospodarz, który daje na prawo i lewo duże pieniądze. Trzeba tylko przybić z nim „piątkę” i zdecydować się na współpracę. Po raz kolejny zwaliło mnie z nóg to jak łatwo można mieć zbawienie. Trzeba tylko pójść za Bogiem. Powiedzieć, że idę, bo nie mam co robić, bo w moim życiu zieje pustką. Samo pójście kiedykolwiek – denar, tj. zbawienie.

            Druga myśl jest z końca Ewangelii. Jęczący robotnicy stali się ostatni tylko dlatego, że jęczeli. Dziwna sprawiedliwość społeczna: niech ma gorzej! Każdy z nas w Kościele ma swoją doskonałą receptę na zbawienie siebie i… innych. Krytykujemy i dzielimy. „Dewotki różańcowe” to nie wiedzą o co chodzi Jezusowi. Ci z ruchów charyzmatycznych to pełni dziwnych emocji religijnych dziwacy. Ci są konserwatywnymi betonami, którzy wprowadzają chłód w Kościół mówiąc, że w kościele nie można grać na gitarach i wesoło śpiewać.

            Dziś Pan mówi do każdego z nas: Zostaw to. Każdy przez to, że Mnie wyznaje ma denara. Nie wymyślaj swojej, tylko jednej prawdziwej drogi do zbawienia

Jesteś Chrześcijaninem z pasją czy starotestamentalnym Żydem? XXXIV Niedziela Zwykła

            Najcięższy czas mojego chrześcijaństwa był wtedy, gdy nie spotkałem jeszcze żywego Jezusa jako Osoby. Byłem młodym chłopakiem i moja religia była nawet ok. Ale bez polotu. I te obowiązki. Zbieranie podpisów przed bierzmowaniem. Niepisany obowiązek spowiedzi raz na jakiś czas. Trzeba się pokazać w Wielkim Poście na Drodze Krzyżowej. No i te rekolekcje – mama będzie krzyczeć. Obowiązki to beznadzieja. Do dziś mam tak, że jak mam obowiązki których nie rozumiem, to rodzi się we mnie bunt. Nie cierpię ich. Odbierają chęć życia. Jeszcze są obowiązki, które rozumiem. Wypełniam je. Ale bez szału. Ale są obowiązki, które rozumiem, jestem super przekonany i kocham. Z czasem zrzucają w mojej głowie imię „obowiązki” i stają się największą pasją. Obowiązek, który jest czymś zewnętrznym staje się częścią serca. Właśnie o tym jest dzisiejsza Ewangelia.

            Apostołowie są Żydami, a to znaczy, że wszystko co religia, także i Bóg, to zewnętrzne obowiązki. Ich prawo stanowiło, że jeśli umyjesz ręce w taki a nie inny sposób przed jedzeniem to Bóg się ucieszy. Jeśli w szabat nie przejdziesz więcej metrów niż wyznaczyli kapłani żydowscy, to będziesz z Jahwe w zgodzie. I wiele innych. Obowiązki, ale czy z serca? Jezus powiedział Apostołom chwilę wcześniej przed tą dzisiejszą sceną z Ewangelii (fragment z poprzedniej niedzieli), że mają dbać o swoich braci i swoje siostry poprzez pełne miłości i zrozumienia kilkukrotne upomnienia. A potem jak Jezus walczyć o taką osobę walczyć. O każdego poganina i celnika. Pomyśleli: ciężki obowiązek. Dlatego wysyłają Piotra. Niech się spyta, ile razy tak podchodzić do jednej osoby, gdy ona nas odrzuca. Przecież obowiązek musi się kiedyś skończyć. A potem już nie trzeba – i luz.

            Dlatego Jezus mówi dzisiejszą przypowieść. Nie chodzi o żadne obowiązki. Nie o targ, że jak Bóg wybacza to musisz i Ty. Zakochaj się w Nim, by zrozumieć Jego miłosierdzie, które wybacza każdy szlam Twojego życia. Zakochaj się w Takim szalonym z Miłości Bogu. Wtedy zechcesz być choć trochę jak On. Wybaczanie bez granic stanie się słodką oczywistością. Przecież On tak robi. Ale nie tylko wybaczanie, lecz wszystko co do Niego należ stanie się wielką częścią Twojego serca. A może ogarnie je całe doprowadzając Cię automatycznie do świętości?

 

https://soundcloud.com/farend-ojp/20170917-1714-01mp3

Dziwna Ewangelia??? XXIII Niedziela Zwykła 2017

            Jeśli myślisz, że w Ewangelii Jezus podaje jak po „chrześcijańsku” pozbyć się z Twojego życia uciążliwego, pokręconego „ktosia”, to nic bardziej mylnego. Jasne, czytając pobieżnie, jest to krótka ewangeliczna piłka: rozmawiasz z nim – bierzesz do pomocy przyjaciół do ostrej konfrontacji z tą osobą – donosisz Kościołowi (księdzu?) – wykluczasz go z wszelkich relacji. Na końcu jest dla Ciebie nikim. Taki beznadziejny poganin i celnik.

            Słowo Boże trzeba słuchać kompleksowo, dlatego od razu porzuć myśl z poprzedniego akapitu! W I czytaniu Pan mówi do każdego z nas: „Ciebie, o synu człowieczy, wyznaczyłem na stróża domu Izraela”. Nowy Izrael stworzony przez Jezusa to Kościół jako wspólnota. Każdy z nas jest jej strażnikiem. Dobry strażnik nie daje rozpierzchnąć się temu, czego pilnuje. Nikogo z tej wspólnoty nie możemy stracić. Jest zbyt cenny. A to zaprzecza myśli, żeby kogokolwiek wykluczyć. Masz spajać. Więc o co chodzi w tej Ewangelii?

            „Nikomu nie bądźcie nic dłużni poza wzajemną miłością” mówi dziś do nas superstrażnik – św. Paweł. Jeśli masz z kimś poważnie porozmawiać, to nie po to, żeby go zmieszać z błotem. Masz porozmawiać z nim w atmosferze wzajemnej miłości, troski i zrozumienia. Jak z kimś, kto jest Ci bardzo bliski, o kogo się martwisz, że skrzywdzi siebie głupotą czy błędnym postępowaniem. Jeśli nie posłucha, bierz wspólnych znajomych i dalej, z troską, z nim rozmawiajcie. Dajcie mu światło, że można inaczej. Jeśli nie da rady, idź do Kościoła i poproś wspólnotę o gorącą modlitwę za pogubionego.

            Sam koniec jest arcyciekawy. Jeśli żaden z tych trzech sposobów nie zadziała, „niech ci będzie jak poganin i celnik”! Chodzi o to, żeby był dla Ciebie nikim? Kimś, z kim się nie rozmawia i się nim gardzi? Otóż nie. To jest myślenie faryzeuszów. Jezus inaczej myślał o poganach i faryzeuszach. „Niech Ci będzie jak poganin i celnik” oznacza, że dla Ciebie ten człowiek ma być do zdobycia, do zewangelizowania, do doprowadzenia go do bliskości z Bogiem. Tak Jezus traktował tych ludzi. Jako kogoś, kogo otaczał specjalną troską i miłością w doprowadzeniu do swego Ojca.

            Patrząc w ten sposób ta Ewangelia nie jest o wykluczeniu. Jest o budowaniu pięknej wspólnoty między ludźmi. O trosce. O miłości między ludźmi.

Audio (rozszerzone): https://soundcloud.com/farend-ojp/20170910-1210-01mp3

Mój wymarzony Jezus. XXII Niedziela Zwykła 2017 r.

             Dzieci robią często tak, szczególnie jak coś nabroją, że zamykają oczy i mówią, że ich nie ma. Że problem nie istnieje. Są dziećmi, więc łatwo im zakłamać dla swojego dobra rzeczywistość. Niestety nie tylko im się to zdarza, ale i nam nie-dzieciom i to w dziedzinie naszego życia z Bogiem.

            Zobaczmy jak wygląda nasza modlitwa. Nasze myślenie o sobie w relacjach z Jezusem. Najczęściej jest On środkiem do naszych celów. Ciągle myślimy i modlimy się, żebyśmy byli szczęśliwi, zdrowi, mieli pełną rodzinę, chłopaka – dziewczynę, męża – żonę, pracę, zdany egzamin itd., itp. I jedna najważniejsza i przewodnia myśl: Jezu, zero problemów! Na pocieszenie napiszę, że św. Piotr myślał identycznie. Niedawno wyznał Jezusa jako Mesjasza – Syna Bożego. Ale jak dowiedział się, że to nie sprawi mu szczęśliwego życia, to w dzisiejszej Ewangelii zaczął protestować. Jego Jezus ma ciągle wygrywać, robić cuda i być oklaskiwanym przez tysięczne tłumy. To fajne, bo duża część tego blasku spadnie na niego, Piotra. Przecież jest pierwszym apostołem. No i w ogóle zapewni mu świetne życie. A tu słyszy, że Pan ma cierpieć haniebną śmierć, której wszyscy się boją i gardzą. Nie!!! A u Ciebie, gdy Ci nie wychodzi twoje wymarzone życie, po jakimś czasie co mówisz wprost lub nie wprost Jezusowi? Czy nie podobnie?

           Dziś Jezus uczy nas i św. Piotra, że bycie uczniem to nie załatwianie swoich spraw i sobie szczęśliwego życia Jezusem. To przyjęcie wszystkich problemów, które są i będą; Jego planów w stosunku do mnie. Bo wiem, że niosę i poniosę swój krzyż z Nim i dlatego to nie będzie dla mnie ponad siły i tragiczne. To zaufanie Panu, że jeśli są trudności, to są potrzebne. A krzyż prowadzi zawsze do wygranej i zmartwychwstania.

          Właśnie przed chwilą ktoś napisał do mnie sms: Dlaczego Jezus w taki mocny sposób zwraca się do Piotra? „Zejdź mi z oczu szatanie.” Dlatego, że takie myślenie o załatwianiu sobie Jezusem tylko szczęścia w życiu jest zakłamywaniem rzeczywistości. Jest jak zamykanie oczu i udawanie, że nas nie ma. Że rzeczywistość czasem trudnego życia nie istnieje. To diabelskie unikanie zbawiennego krzyża, uciekanie od niego. Mówienia, że ja muszę mieć tylko szczęśliwe dni. Jasne, fajna perspektywa, ale nie do osiągnięcia. „Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł?”. Zawsze jest tak, że kiedy „łapiesz króliczka” ułudy ciągłego szczęścia, kiedy Bóg Ci nie pomaga na sposób jak sobie wymyślisz, uciekasz się najpierw do negacji Jego, a później do grzesznych rozwiązań. Jeśli On mi nie pomaga, to pomoże mi grzech, czyli szatan ze swoimi „rozwiązaniami”. Dlatego zejdź mi z oczu szatanie.

         Nie pędźmy za ułudą, kłamstwem. Tylko z podniesionym czołem idźmy za Jezusem w świat naszych radości, ale też i problemów. Przy nim tak naprawdę one stają się bardzo malutkie.

XXI Niedziela Zwykła – Umiesz być szalony?

http://mateusz.pl/czytania/2017/20170827.html

Błagam nie czytaj tej Ewangelii tak:

Piotr powiedział ładnie-Jezus się ucieszył-pochwalił Piotra ładnie mu mówiąc-dał mu papiestwo.
To Słowo Boże to ogień jak zawsze! Św. Piotr mówiąc to łamie wszystkie żydowskie schematy i tabu. Mesjasz nie może łazić z rybakami. Jeśli ktoś jest Synem Bożym to absolutne bluźnierstwo. Piotr musiał przekroczyć siebie, to co miał w głowie, czego go nauczono, to co wszyscy mówili. Robi ogień. Przekracza to wszystko i mówi: Panie Ty Nim jesteś. Jesteś moim Mesjaszem. Jesteś dla mnie wszystkim. Króluj mi!

Jeśli w Twoim życiu są utarte ciemne schematy, które tak bolą, bolą strasznie…. To tam gdzie mówisz, że nic nie da się zrobić już. Zrób tak jak Piotr. Złam siebie tam, swoje myślenie. Ogłoś go swoim Panem i tam niech rządzi, niech czyni cuda. On wtedy powie Ci jak Piotrowi: jesteś mój. Już teraz Ja w Tobie działam. Ten który tak mocno Cię kocha. Wreszcie rzucę całą moc do naprawy tego. Bo pozwoliłeś mi…..

Cała homilia: https://soundcloud.com/farend-ojp/2017-08-27-xxi-niedziela-zwyk